Wkrótce po 50. urodzinach pani Marshall z Marylandu poznała swą prawdziwą ojczyznę. – Moje miejsce jest w Ghanie – mówi zdecydowanym głosem o kraju, w którym była tylko raz na krótkiej wycieczce. Lyndra Marshall przez większość życia zastanawiała się, skąd właściwie wywodzi się jej rodzina. – Zadawałam sobie to pytanie, od kiedy zaczęłam chodzić do szkoły – wspomina 54-letnia była urzędniczka Departamentu Transportu USA.
[srodtytul]Już nie musimy zgadywać [/srodtytul]
Potomkowie anglosaskich, niemieckich czy polskich osadników i imigrantów zwykle nie mają takich rozterek. Ale dla 37 milionów czarnych Amerykanów, których przodkowie byli niewolnikami, to chleb powszedni. – Kolejne pokolenia czarnych Amerykanów nie wiedziały nic o swych korzeniach. Teraz nie musimy już zgadywać – mówi dyrektorka firmy African Ancestry Gina Paige.
W niewielkim, skromnym biurze na trzecim piętrze niepozornego biurowca w podwaszyngtońskim Silver Spring Paige zajmuje się dzień w dzień odkrywaniem zamierzchłej przeszłości. W kilku kątach stoją afrykańskie posążki, na jednej ze ścian wisi wielka mapa Czarnego Kontynentu. African Ancestry oferuje badania DNA pozwalające ustalić genetyczny związek klienta z konkretnym rejonem Afryki. Z usług firmy skorzystało w pięciu latach jej istnienia ponad 15 tysięcy osób, w tym takie sławy jak Oprah Winfrey czy Spike Lee. Z roku na rok klientów jest coraz więcej. Ale na próżno szukać ich w biurze w Silver Spring: wszystko odbywa się za pośrednictwem poczty.
Po wpłaceniu 349 dolarów na konto firmy, klient otrzymuje czarną, tekturową kopertę, a w niej szczegółowe instrukcje, zestaw wacików wraz z pojemnikiem i kopertę zwrotną. Wystarczy wypełnić formularz, przejechać wacikiem po wnętrzu policzka, zapakować go do pojemnika, wsadzić do koperty i wysłać. African Ancestry przekazuje próbkę do laboratorium, a potem analizuje wyniki w oparciu o bazę 25 tysięcy próbek genetycznych z Czarnego Kontynentu.