Pierwsze przymiarki do list kandydatów na parlamentarzystów w tegorocznych wyborach Sojusz miał zacząć w lutym. Jednak nie ma na razie o tym mowy. Niewykluczone, że proces układania list zostanie przesunięty na ostatnią chwilę, czyli do wakacji.
– Grzegorz zamierza przeprowadzić radykalne zmiany i dlatego będzie zwlekał z zatwierdzeniem kształtu list do ostatka – mówi polityk SLD. – Chodzi o to, by osoby, które nie dostaną dobrych miejsc na listach, nie miały czasu na protesty.
Co prawda szefowie regionów już zaczęli szukać chętnych na listy, ale chodzi o miejsca, z których start nie daje szans na mandat.
– Wiadomo, że u nas biorące są wyłącznie pierwsze, ewentualnie drugie miejsca – tłumaczy członek władz Sojuszu. – Kandydatów można zgłosić dwa razy więcej, niż jest miejsc w Sejmie. Ale wypełnienie list w 100 proc. może być trudne.
W SLD są co prawda działacze, którzy upodobali sobie ostatnie miejsca na liście, np. Piotr Gadzinowski. Jego zdaniem ostatnie miejsce jest prawie tak samo dobre jak pierwsze. Jednak w wyborach 2007 r. ta zasada się nie sprawdziła i Gadzinowski nie zdobył mandatu.