Chłopczyk zmarł dziś po południu w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu. Przebywał tam od blisko miesiąca. Lekarze walczyli przez ten czas o jego życie. Nie udało im się.
Dziecko do końca nie odzyskało przytomności. Żyło dzięki urządzeniom medycznym. Lekarze od początku mówili, że gdy chłopiec odzyska świadomość będzie można mówić o cudzie.
Ciężko pobity Marcelek w połowie lutego trafił do szpitala we Włocławku. Jego stan był tak poważany, że śmigłowcem od razu przewieziono go do szpitala w Toruniu.
Chłopiec miał obrzęk mózgu, był nieprzytomny. Na ciele miał też liczne zasinienia. Nowe i starsze. Tomografia wykazała też obrzęk mózgu.
Do obrażeń u dziecka doszło, gdy Marcelkiem opiekował się 19-letni Patryk K., konkubent matki chłopca. W związku z kobietą był od kilku miesięcy.