Trwa kampania „Tunezja. Jadę tam" organizowana przez Tunezyjski Urząd ds. Turystyki. Billboardy z takim hasłem i zdjęciami osób, które je popierają, zawisły na ulicach wielu miast.
Jedną z twarzy kampanii jest kucharz i dziennikarz Robert Makłowicz. – Byłem w Tunezji wiele razy, to najsympatyczniejszy kraj arabski, z wykształconymi ludźmi. Zamachowcom chodziło o to, by turyści nie przyjeżdżali do Tunezji, by to był kraj zamknięty, a przecież dochód z turystyki to znaczna część budżetu tego kraju – mówi Makłowicz.
Dodaje, że rezygnacja z wyjazdu do Tunezji to przyznanie racji terrorystom. – Żyjemy w takich czasach, że zamach może zdarzyć się wszędzie: w Paryżu, Madrycie, Londynie czy Tokio – podkreśla.
– Kampania ma międzynarodowy charakter – mówi Ahmedd Meddeb, dyrektor Tunezyjskiego Urzędu ds. Turystyki w Warszawie. – Do udziału w niej zostało zaproszonych wiele znanych osób w wielu krajach europejskich i wszystkie zgodziły się wyrazić swoje wsparcie dla Tunezji w tym trudnym dla niej okresie – dodaje.
Meddeb ma nadzieję, że kampania przykuje uwagę Polaków tuż przed sezonem wakacyjnym. I że ich wyjazd do Tunezji będzie wyrazem „wsparcia i solidarności z narodem tunezyjskim".