Białoruskie media podają, że w czwartek w centrum głównego Placu Październikowego w Mińsku, mężczyzna oblał się łatwopalnym płynem i podpalił się. Niedaleko znajdowało się dwóch współpracowników białoruskiego AMAP (odpowiednik polskiego ZOMO), którzy zerwali z mężczyzny ubrania i zgasili ogień. Dzięki ich interwencji niedoszłemu samobójcy udało się przeżyć, ale i tak z licznymi oparzeniami trafił do szpitala.
Tego samego dnia białoruska telewizja państwowa Biełaruś 1 poinformowała, że mężczyzna próbował dokonać samospalenia z powodów osobistych - po rozwodzie jego żona, poprzez sąd, ograniczyła mu dostęp do dziecka. Mężczyzna próbował odwołać się od decyzji sądu zwracając się do Sądu Najwyższego Białorusi, ale sędziowie znów stanęli po stronie matki dziecka. Wtedy mieszkaniec Mińska napisał list do prezydenta Aleksandra Łukaszenki, ale jego prośba pozostała bez odpowiedzi.