AP: Ojciec zmarłego na pograniczu Polski i Białorusi Kurda obwinia Polskę

Associated Press opisuje historię Gaylana Delira Ismaela, 25-letniego Kurda, który zmarł na pograniczu Polski i Białorusi. Ciało mężczyzny wróciło do Iraku w niedzielę. Mężczyzna zmarł w jednym z lasów na pograniczu Polski i Białorusi.

Publikacja: 16.11.2021 05:37

Imigranci na granicy Polski z Białorusią

Imigranci na granicy Polski z Białorusią

Foto: AFP

AP podkreśla, że Gaylan jest jednym z "co najmniej 11 osób", które zmarły w czasie kryzysu migracyjnego na granicy Polski z Białorusią. Agencja podkreśla, że UE odpowiedzialnością za kryzys obarcza Aleksandra Łukaszenkę, który ma wykorzystywać imigrantów jako "pionki w grze mającej za cel wzięcie odwetu za sankcje" nałożone na Białoruś przez Zachód. Z kolei Białoruś oskarża Unię Europejską o to, że ta odmawia pomocy imigrantom.

"Polska policja, żołnierze i Straż Graniczna nie wpuszczają imigrantów, pozostawiając tysiące z nich w białoruskich lasach, gdzie temperatura spada poniżej zera" - pisze AP.

Agencja pisze następnie, że okoliczności konfrontacji na granicy, która miała doprowadzić do śmierci Gaylana nie są jasne. "Ale jego ojciec, Delir Ismael Mahmoud, obwinia Polskę" - czytamy.

- Niestety polska policja - zamiast im pomóc - zaczęła ich deportować na drugą stronę granicy - mówi Delir, który w niedzielę odebrał ciało syna na lotnisku w Irbilu. Tym samym samolotem do Iraku wróciło ciało Kurdo Khalida, który umarł 31 października na pograniczu w wyniku krwotoku do mózgu. - To tragedia. Chciałbym, aby młodzi nie wyjeżdżali z Kurdystanu - mówi Bilal Khalid, który odebrał ciało brata na lotnisku. 

AP pisze, że kolejna ofiara kryzysu migracyjnego to 19-letni Ahmad al-Hasan, który utonął w Bugu. Nastolatek został pochowany w Polsce, za co zapłaciła muzułmańska społeczność zamieszkująca Bohoniki.

Jak pisze Associated Press zgony te podkreślają "desperację odczuwaną przez wielu młodych Irakijczyków i Syryjczyków (...) oraz ryzyko, jakie są gotowi podjąć, aby dotrzeć do Zachodniej Europy". "Wielu z nich, jak Gaylan, pochodzi z północnego Iraku, który jest w miarę stabilnym, bogatym w ropę, zamieszkiwanym przez Kurdów regionem". "Ale korupcja, bezrobocie i pesymizm są tam wysokie" - czytamy w depeszy.

Czytaj więcej

Kryzys migracyjny. Irak zawiesił bezpośrednie loty na Białoruś

AP pisze następnie, że Gaylan od 9 roku życia cierpiał na cukrzycę, a w wieku 20 lat przeszedł infekcję meningokokową. Ojciec zabrał go na leczenie do Iranu i Turcji, ale jego stan się nie poprawiał. Gaylan studiował zarządzanie na uniwersytecie, ale musiał przerwać studia w związku ze stanem zdrowia.

Jego rodzina wystąpiła o wizę niemiecką i holenderską, by kontynuować leczenie Gaylana w tych krajach, ale wnioski zostały odrzucone. Mężczyzna chciał za wszelką cenę dostać się do Niemiec, by móc liczyć na leczenie i kontynuować studia.

Na Białoruś, skąd miał przez Polskę dostać się do Niemiec, wyjechał wraz dwoma braćmi, siostrą, jej mężem i 5-letnim synem. Koszt wyjazdu pokrył ojciec chłopaka, który pracuje w branży nieruchomościowej. Za wyjazd bliskich na Białoruś zapłacił równowartość 35 tysięcy dolarów. Gaylan wraz z bliskimi dotarł do Mińska z Dubaju 16 października. Stąd udał się na granicę, gdzie utknął wraz z bliskimi.

Na Białoruś, skąd miał przez Polskę dostać się do Niemiec, Gaylan wyjechał wraz dwoma braćmi, siostrą, jej mężem i 5-letnim synem

Nie jest jasne co stało się w nocy 28 października, gdy na granicy miało dojść do konfrontacji między polską policją a migrantami próbującymi nielegalnie przekroczyć granicę - pisze AP. Agencja dodaje następnie, że siostra Gaylana, która złamała nogę, trafiła do polskiego szpitala, a Gaylan, wraz z dwoma braćmi, został deportowany na stronę białoruską, choć - jak czytamy w depeszy agencji - jego stan zdrowia się pogarszał.

Gaylan został rozdzielony ze swoim bratankiem i szwagrem, choć ten ostatni miał insulinę, którą młody mężczyzna musiał przyjmować. Przed śmiercią spędził dwa dni w lesie. Zmarł w ramionach brata.

- Ostatni raz rozmawiałem z nim rankiem, w dniu śmierci. Pytałem jak się czuje. Powiedział: "dobrze, ale jestem trochę zmęczony" - mówi ojciec Gaylana, który w poniedziałek pochował go w Irbilu. - Teraz, gdy ciało Gaylana wróciło, domagam się od Polski, Niemiec i międzynarodowych organizacji pomocowych, by zajęli się resztą rodziny i wpuścili ich - dodaje.

Delir mówi też, że choć jako ojciec nie chciał, aby jego dzieci opuszczały kraj, to jednak "zła sytuacja gospodarcza, brak perspektyw pracy i bezrobocie zmusiły mnie, abym powiedział im: tak, migrujcie".

AP podkreśla, że Gaylan jest jednym z "co najmniej 11 osób", które zmarły w czasie kryzysu migracyjnego na granicy Polski z Białorusią. Agencja podkreśla, że UE odpowiedzialnością za kryzys obarcza Aleksandra Łukaszenkę, który ma wykorzystywać imigrantów jako "pionki w grze mającej za cel wzięcie odwetu za sankcje" nałożone na Białoruś przez Zachód. Z kolei Białoruś oskarża Unię Europejską o to, że ta odmawia pomocy imigrantom.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Rosyjska wojna z książkami. „Propagowanie nietradycyjnych preferencji seksualnych”
Społeczeństwo
Wielka Brytania zwróci cztery włócznie potomkom rdzennych mieszkańców Australii
Społeczeństwo
Pomarańczowe niebo nad Grecją. "Pył może być niebezpieczny"
Społeczeństwo
Sąd pozwolił na eutanazję, choć prawo jej zakazuje. Pierwszy taki przypadek
Społeczeństwo
Hipopotam okazał się samicą. Przez lata ZOO myślało, że jest samcem