– Łotwa oszalała na jego punkcie. Ludzie rozmawiają o nim na ulicy, w sklepach, wszędzie – mówi „Rz” łotewska socjolog prof. Aija Zobena.
Neo, haker, który wraz ze swoją grupą o nazwie Armia Ludowa Czwartego Przebudzenia wykradł z komputerów izby skarbowej 7,5 miliona dokumentów podatkowych, już został okrzyknięty nowym Robin Hoodem i patriotą.
– Wszyscy traktują go przychylnie, gdyż uważają, że działa z pobudek patriotycznych – tłumaczy „Rz” Ojars Kalnins, szef Instytutu Łotewskiego, były ambasador w USA. On sam codziennie śledzi gazety, by zobaczyć, co nowego ujawni Neo. – To dziś najważniejszy temat na Łotwie. Wszystkie media zastanawiają się, czy to on? Ona? Gdzie mieszka? – mówi.
Neo objawił się ponad tydzień temu, gdy skontaktował się z reporterem popularnego telewizyjnego talk-show. Zdradził, że posiada informacje podatkowe tysiąca firm. Włamanie do komputerów izby skarbowej zajęło mu trzy miesiące. Jak przyznał, dokumenty, które zdobył, dowodzą, że reformy wprowadzane przez rząd, by walczyć z największym od 20 lat kryzysem, to zwykły blef.
Neo przez cały czas kontaktuje się z dziennikarzami, zostawia kolejne informacje na Twitterze. Społeczeństwo jest w szoku. Okazało się, że szefowie państwowych firm, którzy zapowiadali, że z powodu kryzysu obniżą sobie pensje (jak tysiącom szeregowych pracowników), wcale tego nie zrobili. Co więcej – w chwili, gdy kraj boryka się z 23-procentowym bezrobociem – przyznają sobie olbrzymie premie. Tak było m.in. w Banku Łotwy. Szef firmy ciepłowniczej sam przyznał sobie ponad 30 tysięcy dolarów nagrody.