Prawdopodobnie utonięcie było przyczyną śmierci 2,5-letniego Krystianka. Chłopca przez kilkanaście godzin szukało 150 policjantów, strażaków i mieszkańców okolicznych miejscowości. Finał akcji był jednak tragiczny.
Krystian w sobotę po południu wyszedł z psem do przydomowego ogrodu. Teren, na którym się bawił, jest ogrodzony. W dodatku przez okno w kuchni obserwował go ojciec. Tylko na chwilę mężczyzna spuścił syna z oczu. Kiedy ponownie wyjrzał na podwórko, Krystiana nie było. Ojciec od razu powiadomił policję. Po jakimś czasie do domu wrócił pies. Miał mokrą sierść.
W poszukiwania chłopca włączyło się 150 osób, które przeczesały podmokłe tereny wokół sąsiedniej rzeki Powy oraz las. Akcja była kontynuowana w nocy. – Wziął w niej udział między innymi helikopter z kamerą termowizyjną – mówi podinspektor Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Chłopca szukały psy policyjne, ale zgubiły ślad. Podjęto nawet decyzję o zamknięciu zapory na tutejszym zbiorniku retencyjnym. Dzięki temu poziom wody Powy znacznie się obniżył. – Ciało zauważono po godzinie 8 w niedzielę przy ujściu rzeki Powy do Warty w okolicy miejscowości Rumin – mówi rzeczniczka policji w Koninie Renata Purcel-Kalus.
Miejsce, gdzie znaleziono zwłoki, jest oddalone od domu chłopca o blisko dwa kilometry. Policjanci raczej wykluczają, że Krystian zawędrował tak daleko. – Zwłoki chłopca mógł zanieść tam nurt rzeki – mówi Borowiak. Okoliczności tragedii badają policja i prokuratura w Koninie.