Po publikacjach „Rz” do komisji śledczej badającej okoliczności śmierci byłej posłanki odezwał się prokurator Tomasz Balas, ostatni referent sprawy Barbary Blidy. Okazuje się, że nie miał pojęcia, że toczy się przeciwko niemu jakieś postępowanie.
Z informacji, jakie komisja dostała od wiceprokuratora generalnego Marka Staszaka, wynika, że przeciw Balasowi toczyło się postępowanie w prokuraturze w Zawierciu. Dotyczyło rzekomego niedopełnienia przez niego obowiązków w śledztwie z 2004 r. Miał poświadczyć nieprawdę i uzależniać swoje działanie od 1 mln zł łapówki. 8 czerwca 2007 r., a więc półtora miesiąca po akcji w domu Blidy, postępowanie umorzono.
„Nigdy nie toczyło się przeciwko mnie postępowanie karne ani dyscyplinarne” – napisał Balas do komisji i poprosił o udostępnienie mu informacji z ministerstwa. Podkreślił też, że sugestie, jakoby śledztwo w sprawie Blidy prowadził „po linii” przełożonych, by zostało umorzone postępowanie, naruszają jego dobre imię.
– Był autentycznie zaskoczony, że toczyło się przeciw niemu jakieś postępowanie. Jeśli rzeczywiście nie miał o tym pojęcia, oznacza to, że przełożeni mogli to trzymać na później – ocenia szef komisji Ryszard Kalisz. Jego zdaniem kolejny raz potwierdza się hipoteza, że na prokuratorów zaangażowanych w sprawę Blidy mogły być zbierane haki. Kalisz dodaje, że komisja będzie musiała wyjaśnić wszystkie wątpliwości z tym związane.
Wątpliwości mnożą się też w komisji ds. nacisków. Wczoraj na niejawnym posiedzeniu zeznawał prokurator Cezary Przasnek z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Potwierdził treść opisywanych przez „Rz” notatek, w których oskarżył swą przełożoną Elżbietę Janicką o blokowanie zatrzymania byłego ministra sportu Tomasza Lipca przed wyborami. W środę Janicka zarzuciła Przasnkowi udział w spisku. Poseł Sebastian Karpiniuk z PO jest pewien: – Konieczne są konfrontacje.