66-letni ojciec Manel Pousa jest znany w Barcelonie nie tylko jako społecznik niosący pomoc potrzebującym. Jego opinie na temat małżeństw gejów czy celibatu księży znacznie odbiegają od nauki Kościoła. Uważa, że bezżenność powinna być dobrowolna, a panie należy wyświęcać na równi z mężczyznami.
Sam jest blisko związany z kobietą, ale - zapewnia - nie uprawia z nią seksu. - Jestem w takim samym stopniu Kościołem, co papież czy biskup - mówił lewicowej gazecie „El Pais".
Ostatnio zrobiło się o nim głośno, gdy w swojej biografii przyznał, że zapłacił za fachowe usunięcie ciąży dwóm dziewczynkom, ponieważ bał się, że zrobią to metodą chałupniczą i wykrwawią się na śmierć. Tłumaczył, że widział, jak umierała kobieta, która sama przerwała sobie ciążę. Jedna z dziewczynek miała 14 lat.
Kościół, który groził ekskomuniką hiszpańskim politykom głosującym za ustawą dopuszczającą aborcję na życzenie, 15 marca wszczął przeciwko ojcu Manelowi proces ekskomunikacyjny. Teraz poinformował, że ekskomuniki nie będzie. Arcybiskup Lluis Martinez Sistach upomniał jedynie księdza, że „pracę w służbie biednym powinien zawsze godzić z nauczaniem Kościoła, jego doktryną społeczną, respektując życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci". Od ekskomuniki uratowało księdza to, że nie pomagał bezpośrednio w aborcji, a dziewczęta i bez jego wsparcia pozbyłyby się ciąży.