Organy państwa okazują się bezsilne w starciu z ultralewicową organizacją Antifa. Mimo medialnych zapowiedzi ani organy ścigania, ani Urząd Ochrony Danych Osobowych nie potrafiły zmusić lewicowych ekstremistów do usunięcia ze strony internetowej danych 450 osób oskarżanych przez nich o faszyzm.
"Rz" pisała dziesięć dni temu, że bojówkarze z organizacji Antifa na swojej stronie internetowej opublikowali stworzoną przez siebie listę nazwisk i adresów kilkuset osób. Lewicowi działacze ogłosili, że to "lista polskich faszystów", i wezwali do podjęcia działań przeciwko nim. W rzeczywistości w ten sposób o faszyzm oskarżyli przypadkowe osoby, np. Krzysztofa K., pracownika Państwowego Muzeum na Majdanku.
Lewacy szydzą ze śledczych
Choć po publikacji "Rz" wiele instytucji państwowych zapowiedziało zdecydowane działania, adresy i nazwiska rzekomych faszystów wciąż wiszą w sieci. A bojówkarze z Antify kpią na swojej stronie internetowej, że o krokach prawnych przeciwko nim wiedzą z mediów.
I zapewniają: "Uważamy, że promowanie ostracyzmu osób o poglądach neonazistowskich, czy wspierających tą ideologię jest naszym moralnym obowiązkiem i będziemy to robić nadal. W związku z powyższym nie usuniemy listy z naszej strony" – napisali w oświadczeniu.
Prokuratura czekała na policję
"Rz" prześledziła, jakie działania podjęły odpowiednie instytucje po naszej publikacji.
Warszawska Prokuratura Okręgowa wydała podległej prokuraturze z Mokotowa polecenie wszczęcia postępowania dopiero w ostatni czwartek. Ma być prowadzone w sprawie złamania ustawy o ochronie danych osobowych i podżegania do przestępstwa.