- To reglamentowanie dostępu dla dziennikarzy przez instytucję, która wypłynęła dzięki mediom jest bardzo niedobre – mówi "Rzeczpospolitej" Agnieszka Romaszewska-Guzy, wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Od kilku godzin trwa na portalach społecznościowych gorąca dyskusja na temat kolejnej wpadki WOŚP. Zaczęła się od tego jak Marcin Wikło, dziennikarz portalu „W polityce" opisał jak to przyznano mu akredytację na dzisiejszy finał Orkiestry, a potem mu ją cofnięto.
Wikło wypełnił specjalny formularz na stronie internetowej WOŚP i czekał na akredytację. Od asystentki rzecznika Orkiestry dowiedział się, że sama aplikacja nie oznacza przyznania akredytacji, ale ona może sprawdzić na na liście, czy na niej jest dziennikarz.
Lista miała być weryfikowana. Po kilku godzinach Wikło dostał SMS-a od rzecznika WOŚP Krzysztofa Dobiesa. Można w nim przeczytać: „Witam serdecznie! W związku z zaostrzoną polityką bezpieczeństwa TVP jesteśmy zmuszeni odmówić Państwu akredytacji na 23. Finał WOŚP mimo jej przyznania, za co bardzo przepraszamy!".
Zdziwiło to prawicowego dziennikarza : - Co najmniej dziwne, prawda? Co oznacza „zaostrzona polityka bezpieczeństwa TVP" można się przekonać oglądając relację na żywo ze studia, do którego chciałem się dostać.? – pytał w swojej publikacji.