– Chcemy po prostu wiedzieć co się dzieje – tłumaczą samorządowcy po tym, jak badanie przeprowadzone wspólnie przez dwie holenderskie uczelnie, Uniwersytet Nauk Stosowanych NHL Stenden i Uniwersytet w Groningen, ujawniło, że jedna na sześć gmin z Holandii po kryjomu inwigiluje swoich mieszkańców w sieci.
Urzędnicy zakładają w serwisach takich jak Twitter czy Facebook fałszywe profile, żeby dowiedzieć się czy obywatele nie planują nielegalnych zgromadzeń, protestów lub demonstracji, starają się też w ten sposób wyśledzić, gdzie spotykają się chuligani i zapobiec ewentualnym rozróbom. Gminy próbują też za pomocą sieci wyłapać mieszkańców nieuczciwie pobierających zasiłki, jak dodatki na dzieci. Na celowniku są także osoby oficjalnie zarejestrowane jako bezrobotne, ale w rzeczywistości oferujące swoje usługi na stronie Marketplace na Facebooku, umożliwiającej darmowe publikowanie ogłoszeń. – Mam znajomą, która była na zasiłku, ale po kryjomu dorabiała. Wrzuciła na Facebooka zdjęcia z pracy i ktoś to zauważył. Teraz musi się tłumaczyć urzędnikom, że to był tylko bezpłatny wolontariat – opowiada DW jedna z Polek mieszkających w Holandii.
Niektórzy urzędnicy przyznali, że tworzą konta pod fałszywymi nazwiskami, żeby dostać się do prywatnych grup na Facebooku i móc swobodnie czytać zamieszczane na nich wiadomości lub za ich pośrednictwem kontaktować się np. z osobami starającymi się o azyl w kraju, żeby prześledzić ich historię, ustalić czy faktycznie zmuszone były one do ucieczki z kraju oraz dowiedzieć się, w jaki sposób udało im się wyjechać. Jeden z urzędników zdradził, że w czasie kryzysu uchodźczego, bo po kryjomu dopisał się do prywatnej grupy dla migrantów, żeby „sprawdzić co się dzieje”.
Badanie ujawniło, że część gmin gromadzi dane o mieszkańcach lub grupach w osobnych folderach; przynajmniej 23 samorządy zapisywały informacje o mieszkańcach automatycznie. Prawnicy nie mają wątpliwości, że takie działania gmin to poważne naruszenie prawa.
– Szpiegowanie obywateli pod fałszywym nazwiskiem, gromadzenie danych osobowych i wchodzenie na prywatne grupy to naruszenie praw obywateli, w tym ich prawa do prywatności. To zwyczajnie nielegalne. Gminy nie mogą wchodzić w rolę policji lub służb wywiadowczych. Przecież nawet jeśli np. policja pracuje pod przykrywką i inwigiluje grupy przestępcze w sieci, to musi najpierw poprosić o zgodę sądu na takie działania. To nie jest rola urzędników, nie mówiąc już o ryzyku wycieku prywatnych danych – powiedział w wywiadzie dla holenderskiej gazety „De Volkskrant”, która pierwsza napisała o sprawie, Bart Custers profesor prawa z Uniwersytetu w Lejdzie.