Bohaterka najbliższego odcinka polsatowskiego programu „Państwo w państwie" odniosła ciężkie obrażenia ciała, trafiła do szpitala, oddycha dzięki respiratorowi i jest żywiona sondą. Zdaniem sądu sama jest sobie winna. Miała wtargnąć na jezdnię i biec po pasach.
Tak orzekli biegli. Koronnym argumentem było to, że pani Irena nie miała połamanych nóg. Sąd nie wziął pod uwagę zeznań jedynego świadka. Jechał za samochodem, który uderzył starszą panią.
Sąd dwukrotnie uniewinnił kierowcę auta uczestniczącego w wypadku, za każdym razem obwiniając panią Irenę.
– Tutaj popełniono kardynalne błędy, które sprawiły, że ofiara stała się sprawcą – mówi Janusz Popiel, ekspert, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych Alter Ego.
Policja na miejsce wypadku przyjechała po czterech godzinach, choć z najbliższego komisariatu na miejsce wypadku jedzie się 15 minut. Do tego czasu kierowca, który potrącił panią Irenę, dwa razy przestawiał samochód.