Reklama

Polacy boją się referendum

Nawet 400 tysięcy naszych rodaków mieszkających na Wyspach może być zmuszonych do wyjazdu.

Publikacja: 20.06.2016 19:08

Polacy na Wyspach nie tylko pracują, ale i walczą o równe prawa. Na zdjęciu protest przeciwko dyskry

Polacy na Wyspach nie tylko pracują, ale i walczą o równe prawa. Na zdjęciu protest przeciwko dyskryminacji rodaków w Wielkiej Brytanii w 2014 r.

Foto: PAP, Ela Walenda

Dziewczyny w recepcji pięciogwiazdkowego hotelu w Londynie dość obcesowo zwracają sobie po polsku uwagę. Nasz język słychać za kontuarami barów i w kuchniach. Potem powiedzą mi, że nadal nie dociera do nich, iż w Wielkiej Brytanii polski jest już językiem miejscowym. Oni czują się tutaj jak w domu.

To właśnie pracownicy z Polski opanowali w Londynie i w innych dużych miastach Zjednoczonego Królestwa obsługę turystów, bary i restauracje. Przechodząc pod rusztowaniami, słyszę mało eleganckie wersje „podaj wapieńko". To już nie tylko legendarny polski hydraulik reprezentuje siłę roboczą z naszego kraju.

W Wielkiej Brytanii pracuje dzisiaj legalnie 800 tysięcy Polaków. Jeśli dojdzie do Brexitu, tylko 400 tys. z nich ma szanse pozostać i uzyskać obywatelstwo – wyliczył Bank of England. Warunkiem otrzymania brytyjskiego paszportu jest pięcioletni staż pracy i regularne płacenie podatków.

Ci, którzy na Wyspach pracują krócej, muszą uważać jeszcze na jeden aspekt. Gdyby po Brexicie nowy premier zrównał prawa wszystkich imigrantów, to chętni do uzyskania prawa pobytu w Wielkiej Brytanii muszą zarabiać 35 tys. funtów rocznie.

Pracowity jak Polak

Przyjechali na Wyspy Brytyjskie, bo zarabiają w przeliczeniu ok. 50 złotych za godzinę. Najniższa płaca w Polsce, a w niektórych regionach i o taką trudno, to czterokrotnie mniej od tego, co bez kłopotu znaleźli w Wielkiej Brytanii. Pracują także w budownictwie, przetwórstwie żywności, bo potrafią to robić. Nawet jeśli uda im się pozostać w Wielkiej Brytanii, to muszą mieć świadomość, że nigdy nie staną się elitą tego kraju.

Reklama
Reklama

Barbara Taylor, która pracuje jako radca prawny z całego serca popiera Brexit. Dlaczego? Bo chce, żeby Wielka Brytania odzyskała suwerenność, i uważa, że w czasie członkostwa w UE ten kraj stał się przeregulowany. Unia Europejska przypomina jej państwo totalitarne, z którego wyjechała na Wyspy w 1976 roku. Dosyć – mówi.

Zresztą i nastawienie do Polaków pracujących w Zjednoczonym Królestwie nie jest najserdeczniejsze. Wiele osób uważa, że przyjeżdżający z naszego kraju odbierają miejsca pracy Brytyjczykom. Kiedy na londyńskiej premierze jednego z kultowych samochodów katering częstuje hamburgerami z dyni – naprawdę niejadalnymi – nawet Niemcy mówią: Czemu nie wynajęli polskiej firmy, byłoby co jeść. Powszechnie wiadomo, że mało który Brytyjczyk chciałby pracować tak jak Polacy, zna tyle języków obcych, jest tak obyty w świecie.

Część rodaków pracujących na Wyspach, którzy nie mają szans na uzyskanie brytyjskiego obywatelstwa, zapewne wyjedzie do innych krajów UE. Do Hiszpanii, Portugalii, gdzie po wyłączeniu z oferty turystycznej Egiptu, Tunezji i ograniczeniu wyjazdów do Turcji i Maroka, hotelarze szukają wykwalifikowanej wielojęzycznej siły roboczej. A znajomość polskiego już praktycznie w całej Europie staje się dodatkowym atutem.

Skusi 500+?

Część z nich wróci do kraju, zasili firmy budowlane i branżę turystyczną. Do powrotu nad Wisłę – nie ukrywają Polacy, którzy rozważają wyjazd z Londynu – zachęca także program 50+ i fakt, że funt osłabia się bardziej od złotego, więc przelicznik nie jest już tak korzystny, jak wtedy, kiedy zaczynali pracę.

Czy będzie ich brakowało? Bardzo. Bo podnieśli poziom usług w pubach, barach, restauracjach. Wnieśli słowiańskie ciepło, które szybko kupili Brytyjczycy. No i wypracowują konkretne pieniądze. Według wyliczeń University College London, oprócz tego, że płacą podatki, to dodatkowo dokładają do brytyjskiego PKB 5 mld funtów więcej, niż otrzymują w formie zasiłków rodzinnych.

Brytyjscy pracodawcy bardzo obawiają się polskiego exodusu. – Jak wyjadą, będziemy mieli poważny problem – mówi „Rzeczpospolitej" menedżer jednej z „kanapkarni" . Wyspiarze nie będą chcieli pracować za takie pieniądze. Przyjezdni z subkontynentu indyjskiego nie uczą się tak szybko i nie mają takiego podejścia do klienta jak my. Australijczycy mają w sobie zbyt dużo luzu, który nie jest tu akceptowany.

Reklama
Reklama

Wyjazd rodaków odczują tu wszyscy remontujący domy. – Zatrudniamy Polaków, bo pracują szybciej i staranniej niż Brytyjczycy, są tańsi i lepiej wychowani – mówi Debra Hughes-Leitch, która przy remontach swoich nieruchomości zatrudnia tylko polskie ekipy. – Nie wyobrażam sobie, żeby tak nagle mieli wyjechać.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Krzysztof Ruchniewicz: Nie domagam się zwrotu dóbr kultury Niemcom
Społeczeństwo
Młodzi bez łatwiejszego dostępu do psychologa. Andrzej Duda bał się podpaść rodzicom
Społeczeństwo
Śledztwo w sprawie imprezy w Janowie Podlaskim. „Nie doszło do nadużycia”
Społeczeństwo
Zakopane chce nowego podatku od turystów. Projekt trafił do Sejmu
Reklama
Reklama