Zanim Maria T. zmarła na raka, sporządziła własnoręczny testament, w którym do spadku powołała swoją jedyną córkę Renatę S. Jednocześnie wydziedziczyła w nim męża z tego powodu, że przez wiele lat znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Testament został spisany w obecności dwóch świadków i córki, ale spadkodawczyni zapomniała opatrzyć go podpisem. Dlatego był nieważny. Sąd stwierdził, że spadek po zmarłej Marii T. na podstawie ustawy nabyli po połowie córka i mąż. Jego głównym składnikiem było mieszkanie warte 150 tys. zł, zakupione z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży domu i stanowiących majątek odrębny spadkodawczyni.
Znieważał, wyśmiewał i bił
Renata S. nie pogodziła się jednak z tym, że człowiek, który wolą jej matki miał zostać wydziedziczony, dostanie część jej majątku. Wniosła o uznanie Marka P. za niegodnego dziedziczenia, gdyż ojczym dopuścił się umyślnie ciężkiego przestępstwa przeciwko spadkodawczyni.
Sąd ustalił, że Marek P. przez wiele lat znęcał się psychicznie i fizycznie nad żoną i pasierbicą. Został nawet skazany za to na rok więzienia. Awantury miały podłoże finansowe - Marek P. często zarzucał żonie, że zbyt mało pracuje i zarabia. Za karę nie pozwalał korzystać z telewizora i robił wyrzuty, że zużywa zbyt dużo energii elektrycznej i wody w domu. Gdy Maria T. zachorowała i musiała się poddać chemioterapii, nie tylko nie zmienił swojego stosunku do żony, ale zaczął szydzić z jej wyglądu. Nie odwiedzał jej także w hospicjum.
Matka i córka przez lata nie radziły sobie z agresją Marka P., bo czuły się zastraszone. Maria T. długo żyła w przekonaniu, że nikt nie uwierzy w jej słowa na temat zachowania męża. W końcu jednak poprosiła o pomoc Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. W chwili sporządzania testamentu obie ofiary damskiego boksera miała założoną Niebieską Kartę, a rodzina znajdowała się pod opieką pracownika socjalnego.
Marek P. przyznał, że reagował emocjonalnie, ale jego agresywne zachowania wobec żony były odpowiedzią na ustawiczne konflikty i napięcia w domu, a nie wynikały ze złej woli. Twierdził, że wzajemne relacje w rodzinie były niewłaściwe nie tylko z jego winy. Żona żądała od niego płacenia czynszu, wbrew jego woli chciała wynająć jeden z pokoi obcym ludziom. Pozwany nie akceptował także tego, że Renata S. po ukończeniu edukacji nie dokładała się do kosztów utrzymania.