Prowadzący śledztwo płk Jakub Mytych nie chciał jednak powiedzieć, czy chodzi o materiały, które ujawniła wczoraj „Rzeczpospolita”.
Napisaliśmy, że dzień po ostrzale służby zabezpieczyły na wzgórzach, gdzie spadła większość polskich pocisków moździerzowych, stanowiska talibów. Oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmerii Wojskowej znaleźli tam m.in. amunicję, którą porzucili afgańscy bojownicy. Zdjęcia i dokumenty na ten temat znajdują się w SKW – wynika z informacji „Rz”.
Napisaliśmy także, że talibowie ostrzelali śmigłowce medyczne, które miały zabrać z Nangar Khel rannych Afgańczyków. Jak wynika z relacji naszych rozmówców, terroryści użyli prawdopodobnie granatnika RPG-7.
– Tymi informacjami prokuratura powinna się zająć w pierwszej kolejności, bo rzucają one zupełnie inne światło na działanie polskich żołnierzy w tamtym regionie – komentuje nasze informacje Janusz Zemke z LiD, szef Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Polscy wojskowi ostrzelali wioskę Nangar Khel 16 sierpnia ubiegłego roku. Zginęło osiem osób.