Do tragedii doszło 11 lipca w Pobiedniku pod Krakowem podczas szkolenia. Spadochron st. szer. Krzysztofa Kubackiego, sapera z 6 Brygady Powietrznodesantowej, otworzył się, ale nie wypełnił się prawidłowo powietrzem. Podczas lądowania żołnierz doznał poważnych obrażeń. Zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Dowódca Wojsk Lądowych gen. Zbigniew Głowienka natychmiast powołał Komisję Badania Wypadków Spadochronowych, w której skład weszli specjaliści – instruktorzy spadochronowi. W protokole powypadkowym, jak dowiedział się portal polska-zbrojna.pl, eksperci ocenili, że do tragedii przyczyniły się błędy popełnione podczas desantowania. Komisja ustaliła, że poza st. szer. Kubackim, błędy popełnił także inny żołnierz z 6 Brygady, któremu na szczęście nic się nie stało.
– Według komisji, dwóch skoczków nie zachowało odpowiednich procedur bezpieczeństwa podczas przygotowania się do lądowania – wyjaśnia ppłk Jan Ekiert, szef pionu spadochronowo-lotniczego 6 Brygady. Zaznacza jednak, że ustalenia komisji nie kończą wcale badania przyczyn wypadku. – Poza naszym, postępowanie nadal prowadzi prokuratura wojskowa – przypomina ppłk Ekiert.
Od czasu wypadku w Pobiedniku żołnierze brygady nie mogą wykonywać skoków spadochronowych. Dowództwo Wojsk Lądowych uznało, że instruktorzy spadochronowi z brygady oraz osoby odpowiedzialne za planowanie i prowadzenie desantowania powinni przejść dodatkowe szkolenie. Zaś dowództwo krakowskiej jednostki zdecydowało o przeprowadzeniu serii szkoleń doskonalących skoczków.
– Dmuchamy na zimne. Dodatkowe szkolenie przejdą żołnierze skaczący na spadochronach sterowanych AD 2000, czyli ci z kompanii zabezpieczenia desantowania i pododdziałów rozpoznawczych brygady – wyjaśnia ppłk Ekiert.