„Rzeczpospolita": Panie Generale, na tydzień przed wyborami nie możemy uciec od bieżącej polityki. W czasie kampanii wyborczej pojawiają się różne pomysły dotyczące wojska. Także taki, aby zwiększyć liczebność żołnierzy zawodowych. Czy Polsce potrzebna jest większa armia, czy nas na nią stać ?
Gen. Mirosław Różański: Dzisiejsza liczebność armii jest konsekwencją środków finansowych jakie dedykowane są na obronność. Te wynikają z postulatów polityków. Chociaż dzisiaj mówimy o armii, która liczy 120 tys. żołnierzy, realnie wygląda to tak, że mamy 100 tys. żołnierzy zawodowych i ok. 10 tys. Narodowych Sił Rezerwowych.
Jako żołnierz chciałbym mieć żołnierzy jak najwięcej, tak, aby można było formować kolejne jednostki wojskowe, rozwijać je, bo nie wszystkie są w odpowiednim stopniu ukompletowane. Jednak mając świadomość tego jakim budżetem dysponuje resort obrony narodowej, pamiętając o tym, że duża część środków finansowych jest przeznaczana na absolutnie konieczną modernizację techniczną, ponieważ sprzęt którym dzisiaj dysponujemy w część jest sprzętem postradzieckim i wymaga wymiany, uważam że obecna liczebność sił zbrojnych jest tą, która jest adekwatna do posiadanych środków finansowych.
Można szukać jednak innych rozwiązań, aby zwiększyć potencjał obronny państwa?
Oczywiście możemy szukać rozwiązań, które spowodują, że nasz potencjał będzie wzrastał bez ponoszenia nadmiernych kosztów. Dlatego ważny jest kierunek, który realizujemy podczas ćwiczenia Dragon-15. Chodzi o aktywizowanie żołnierzy rezerwy, którzy przez długie lata nie byli szkoleni, nie uczestniczyli w ćwiczeniach. W przyszłym roku liczba ćwiczeń dla rezerwistów będzie się zwiększała.