Oficer dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku poinformował, że w spalonym wraku samolotu znaleziono szczątki trzech osób. Kondolencje rodzinom ofiar złożyli prezydent Lech Kaczyński, premier Donald Tusk oraz szef MON Bogdan Klich.
Do wypadku doszło ok. godziny 17. Maszyna podchodziła do lądowania na lotnisku Babie Doły. Według Klicha samolot ćwiczył manewr lądowania na jednym silniku i wówczas doszło do katastrofy. Akcja ratunkowa prowadzona była przez 7 zastępów straży pożarnej.
- To był typowy lot szkoleniowy, brały w nim udział cztery osoby - mówił Bartosz Zajda z Marynarki Wojennej w Gdyni. Maszyna, która uległa katastrofie na lotnisku w Gdyni-Babich Dołach, miała wylatanych do tej pory 1500 godzin. "Można powiedzieć, że to prawie świeża maszyna" - dodał Zajda.
- Obserwowałem lądowanie samolotu, wyglądało normalnie, w pewnym momencie pojawił się dym - relacjonował na antenie TVN 24 świadek katastrofy. Inni świadkowie mówili jednak, że samolot był nad pasem startowym przechylony na jedną stronę.
W związku z katastrofą na polecenie ministra obrony Bogdana Klicha zostały wstrzymane loty wszystkich maszyn typu Bryza w Siłach Zbrojnych - poinformował w komunikacie rzecznik MON Robert Rochowicz.