„Gazeta” napisała w sobotę o podróży Kaczyńskiego z 2008 r. Prezydent, by wesprzeć Gruzinów w ich konflikcie z Rosją, udał się do Tbilisi z przywódcami Litwy, Estonii, Ukrainy i Łotwy. Zgodnie z planem samolot miał lądować w Azerbejdżanie, a stamtąd mieli pojechać do Gruzji samochodami. W trakcie lotu prezydent zmienił zdanie i chciał lądować w Tbilisi. Załoga odmówiła, tłumacząc to względami bezpieczeństwa.
„GW” pisze, że dotarła do akt umorzonego postępowania (w sprawie odmowy wykonania polecenia przez pilota). Z relacji pilotów ma wynikać, że prezydent wszedł do ich kabiny i spytał: – Kto jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych? – Pan, panie prezydencie – usłyszał. Miał powiedzieć: – To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tbilisi.
Europoseł PiS Adam Bielan krytykował w Trójce i Radiu Zet publikację „GW”. – W momencie gdy nie wyjaśniono przyczyn tragedii w Smoleńsku, ewidentnie próbuje się zmienić tory debaty i sugerować, że były jakieś naciski w tej sprawie – mówił. Zaprzeczał też wersji przedstawionej w „GW”: – Praktycznie cały czas byłem z panem prezydentem. Twierdzenie, że to on osobiście wywierał wpływ na pilota, jest absolutną nieprawdą.
Jego zdaniem rozkaz pochodził z dowództwa Sił Zbrojnych i był wydany na polecenie szefa MON Bogdana Klicha, który wcześniej rozmawiał z prezydentem. Także Lech Kaczyński mówił „Newsweekowi” latem 2008 r., że polecenie wydał pilotowi „przez generałów Wojska Polskiego, nawet na piśmie”.
– To czyste kłamstwo – zaprzeczał w Radiu Zet Klich. – Prezydent zadzwonił do mnie i polecił mi zmianę trasy lotu samolotu, by mógł dolecieć do Tbilisi. Odmówiłem.