Na początku października media obiegła informacja o zatrzymaniu w pociągu relacji Katowice - Gdynia 51 - letniego Rosjanina, który przewoził broń. Został on wypatrzony przez funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei i Straży Granicznej. W czasie "rutynowej kontroli legalności jego pobytu na terenie Polski" - jak głosił komunikat SOK, funkcjonariusze znaleźli w jego bagażu broń. Aleksander M. został wysadzony z pociągu na stacji w Słupsku. Następnie jego sprawa trafiła do prokuratury, ta zaś zleciła czynności w jego sprawie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Gdańsku (zajmuje się ona sprawami, gdy istnieje podejrzenie działań terrorystycznych).
Aleksander M. posiadał przy sobie części karabinu maszynowego, cztery pistolety (wśród nich był pistolet TT i P-83), 7 sztuk luf do pistoletu, a także kilkadziesiąt sztuk amunicji alarmowej oraz ćwiczebnej. Mężczyzna przewoził broń nielegalnie.
- Tłumaczył, że jest kolekcjonerem. Raz mówił, że kupił ją na targu w Katowicach, innym razem, że w Czechach - mówi nam jeden ze śledczych. Rosjanin nie nie miał żadnych dokumentów potwierdzających zakup broni.
- Usłyszał on zarzut nielegalnego posiadania broni - mówi Jacek Korycki, z Prokuratury Okręgowej w Słupsku. Nie miał on stałego pobytu na terenie Polski (pochodzi z Obwodu Kaliningradzkiego) dlatego prokuratura obawiając się, że będzie się ukrywał wnioskowała o jego areszt.
Broń, którą on posiadał okazała się sprawna. Aleksander M. dotychczas nie był znany polskim organom ścigania. Na terenie Polski przebywał legalnie. Zastanawiające jest niewielkie zainteresowanie jego przypadkiem przez rosyjskie służby konsularne.