Polska dzieli z Ukrainą granicę o długości 535 km. Chronią ją dwa oddziały Straży Granicznej: nadbużański i bieszczadzki. – Dysponują łącznie siłami ok. 4,2 tys. funkcjonariuszy, w tym 2,4 tys. w placówkach SG bezpośrednio na granicy z Ukrainą – informuje st. chor. Joanna Rokicka z sekcji prasowej Straży Granicznej.
Zdaniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych siły te mogą się okazać niewystarczające w wypadku zagrożenia. Dlatego pracuje nad zmianą ustawy o Straży Granicznej, która przewiduje, że pograniczników będzie mogło wesprzeć wojsko.
– Skoro rząd chce szczegółowo uregulować te zagadnienia, to ma nieformalne sygnały, że może wystąpić poważny problem – uważa dr Andrzej Zapałowski, specjalista ds. bezpieczeństwa narodowego i geopolityki z Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Wyższej Szkoły Prawa i Administracji.
Na jakie scenariusze stara się przygotować rząd?
– Wskutek drożyzny na Ukrainie może dojść do wystąpień przeciw obecnej władzy. Z południowo-wschodniej Ukrainy uciekło do Rosji nawet milion osób. Wskutek wybuchu rewolucji na środkowej Ukrainie uchodźcy mogliby się skierować na zachód, a warto zauważyć, że w tym kraju jest kilkadziesiąt tysięcy sztuk broni poza kontrolą służb – zauważa dr Zapałowski. I dodaje, że w tej sytuacji nieposiadająca rezerw Straż Graniczna mogłaby nie być w stanie uszczelnić granic.