Wszystko wskazuje na to, że znów po wyborach lokalnych wiele samorządów będzie musiało sięgnąć do wspólnej kasy, by wypłacić wójtom, burmistrzom i starostom wysokie ekwiwalenty za niewykorzystane w ciągu kadencji urlopy.
O tym, jak duże mogą to być kwoty, przekonali się już mieszkańcy powiatu Radzyń Podlaski. Tam odchodzący wcześniej ze stanowiska starosta otrzymał ponad 43 tys. zł ekwiwalentu urlopowego.
– Za kilka tygodni będzie jasne, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Ale taka wysoka odprawa jest możliwa, bo starosta jest z reguły najlepiej opłacanym urzędnikiem w powiecie, więc przy kilkuletnich zaległościach ekwiwalent może być duży. Nie pamiętam, bym na swoim terenie spotkał się z tak dużą kwotą – mówi Krzysztof Sudoł, okręgowy inspektor pracy w Lublinie.
[srodtytul]Przypadki są różne [/srodtytul]
– Faktycznie, wiele gmin na zakończenie kadencji wypłaca znaczne pieniądze wójtom, którzy zgromadzili urlop z wielu poprzednich lat. Jeśli ktoś świadomie nie odpoczywa, tylko traktuje te pieniądze jako rodzaj odprawy, to jest nieodpowiedzialny i źle to świadczy o dbałości o finanse gminy. Trzeba jednak pamiętać, że czasem trudno wykorzystać urlop, bo sprawy urzędowe lub nadzwyczajne, takie jak powódź, uniemożliwiają odpoczynek. Nie można więc na wszystkich patrzeć jednakowo. Ja nie mam już zaległości urlopowych, został mi tylko bieżący urlop – mówi Leszek Świętalski, wójt gminy stare Bogaczewice, Związek Gmin Wiejskich RP.