Likwidację gabinetów politycznych w ministerstwach i na szczeblu samorządowym przewiduje projekt nowelizacji ustawy o pracownikach samorządowych oraz niektórych innych ustaw przygotowany przez Klub Kukiz'15. Podobny projekt składał w poprzedniej kadencji PiS. Dlatego projektodawcy liczyli na poparcie.
Posłowie wszystkich partii poza Kukiz'15 odnieśli się jednak do pomysłu negatywnie. Ich zdaniem osoby zatrudnione jako asystenci i doradcy i tak byłyby zatrudnione, ale po przeprowadzeniu fikcyjnych konkursów. Na wspólnym posiedzeniu Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej odrzucono projekt.
W gabinetach w ministerstwach zarabia się zazwyczaj od ok. 6 tys. do 8 tys. zł brutto. Z kolei w samorządowych gabinetach doradcy zarabiają średnio ok. 5,5 tys. zł miesięcznie, a asystenci 3,4 tys. zł, ale nie wspomagają każdego prezydenta, burmistrza, marszałka czy wójta. Na 1875 gmin, które przedstawiły informacje MSWiA, asystenci byli zatrudnieni w 299, doradcy zaś w 295. Z kolei na 246 powiatów asystenci zatrudnieni byli w 34, doradcy w 36. Na 16 samorządów województw asystenci byli w 10, doradcy w 11.
Samorządowcy przyznają, że asystenci i doradcy są potrzebni.
– Rezygnacja z nich osłabiłaby organy wykonawcze samorządów. Są zatrudniani, aby zajmować się istotną w danym momencie problematyką, np. smogiem w Krakowie – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich. Dodaje, że rezygnacja z zatrudniania ekspertów w urzędach zrodzi konieczność zlecania fachowych opinii na zewnątrz.