Za sprawą ataków medialnych i politycznych wszyscy znamy historię doktora G. Masz teraz już większy nieco dystans, co było rzeczywistą przyczyną tego ataku: czy orzeczenie, które się nie spodobało politykom, czy mocne słowa, jakich użyłeś w swoim uzasadnieniu, a może to, że nie uległeś wtedy presji?
Pewnie wszystko po trochu, ale może najbardziej krytyka metod organów ścigania. Nie żałuję tych słów. Sąd nie może milczeć, ma wręcz obowiązek piętnować, jeśli widzi uchybienia państwa, które godzą w prawa obywatelskie. W tej sprawie na ławie oskarżonych zasiadały 23 osoby, cały przekrój społeczny – od robotników, rolników, bezrobotnych, po profesorów. Pacjenci i ich rodziny. Były stosowane wobec nich niezasadne zatrzymania i doprowadzenia, przesłuchania w porze nocnej, groźby zastosowania aresztu, czyli metody z lat 40. i 50. ubiegłego wieku. Brak reakcji sądu na naruszenie praw obywatelskich prowadzi do patologii. Bagatelizowanie spraw drobnych prowadzi do zbrodni. Dobitnym tego przykładem jest tragedia Igora Stachowiaka. Każdy sędzia, który ma do czynienia z jakimikolwiek nadużyciami, powinien zadać sobie pytanie, czy zrobił wszystko co w jego mocy, aby napiętnować zło.
Co wtedy czułeś i czy sąd udzielił ci jakiegoś wsparcia?
To nie była jedyna głośna sprawa, którą prowadziłem. Orzekałem w sprawie stalinowców, w innej nie uwzględniłem wniosku o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej Michnika, rozpoznawałem też zażalenie na zatrzymanie Kaczmarka. Skala ataku była jednak w tej sprawie duża. Wsparcia udzieliła mi przede wszystkim Iustitia. W mojej obronie zabrał nawet głos dzisiejszy wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, który wówczas twierdził, że sędzia nie może być atakowany za wydany wyrok. Ot, chichot historii.
Jesteś jednym z najbardziej znanych sędziów w Polsce, witanym owacjami na stojąco na spotkaniach obywatelskich, masz rzesze fanów. Znam drugą stronę Igora Tulei: skryty, nieufny, a jednocześnie tak bardzo oddany sprawie najważniejszej dziś w państwie, czyli wolności sądów. O co się dziś toczy wojna i z kim?