Dlatego kiedy tylko pojawiły się pierwsze informacje o wystawie planowanej przez dyrektora Muzeum Sztuki Współczesnej w Los Angeles Jeffreya Deitcha, poświęconej sztuce ulicy, wiadomo było, że będzie to przedsięwzięcie wyjątkowe. I takie też było, nie tylko pod względem artystycznym.
Wystawa „Art in the Streets" wzbudzała kontrowersje już od początku tego roku, kiedy Jeffrey Deitch podjął decyzję o usunięciu pracy włoskiego artysty BLU w zaledwie kilka godzin po jej powstaniu. Zaczęły się spekulacje, czy część zaproszonych do udziału w wystawie artystów nie zbojkotuje jej. Deitch udzielił kilku wywiadów, tłumacząc się ze swojej decyzji i sprawa właściwie przycichła. Zaczęło się wielkie odliczanie do otwarcia wystawy – podsumowania czterdziestu lat twórczości artystów związanych z graffiti i wszystkimi jego pochodnymi.
Do udziału w „Art in the Streets" Deitch zwerbował twórców, którzy byli przy narodzinach całego ruchu i doprowadzili do jego rozwoju oraz obecnej popularności. Ponad dziewięćdziesięciu artystów pokazało, jak sztuka tworzona głównie na ulicach zmieniała się, dojrzewała i komunikowała ze swoimi odbiorcami.
„Art in the Streets" funkcjonowało nie tylko w murach MOCA. Artyści: Swoon, JR czy ROA tworzyli na ulicach Los Angeles. Jedna ze ścian muzeum doczekała się gigantycznego muralu, który wspólnie przygotowały takie legendy graffiti jak: Futura, Lee Quinones, CERN, PUSH, RISKY i OG Abel. Ich praca powstała w tym miejscu, w którym wcześniej przez krótki czas znajdował się mural BLU. Zresztą praca BLU nie była jedyną, która została usunięta podczas wystawy. Tuż przed jej otwarciem przedstawiciel Nowego Jorku – Katsu, „zaatakował" jeden z murów muzeum przy użyciu gaśnicy wypełnionej farbą. Stworzył gigantyczny tag (podpis) „Katsu". Oczywiście nie miał na to pozwolenia organizatorów wystawy.