Pretekstem do opowieści o pochodzącej z Serbii 63-letniej wówczas przedstawicielki sztuki performance'u stała się jej retrospektywna wystawa w Museum of Modern Art w Nowym Jorku zorganizowana wiosną 2010 roku. Ekspozycję ulokowano w sześciu salach, które miały pokazać pełny przekrój jej twórczości. Lecz wyjątkowość tej sytuacji polegała na tym, że były to wyłącznie performance. By przypomnieć pięć najważniejszych spośród nich – należało je odtworzyć. Podjęło się tego niełatwego zadania 30. młodych artystów. Marina zaprosiła ich do swojego wiejskiego domu, by w czasie kilkudniowych warsztatów (bez telefonów komórkowych) oczyścili się z niepokojów świata i zrozumieli na czym polegały artystyczne działania Mariny.
- Performance to stan umysłu – tłumaczyła im artystka. – Najważniejsze, żeby publiczność i artysta osiągnęli ten sam stan. Performance zawsze uważano za sztukę alternatywną – chcę, aby to się zmieniło.
W swojej sztuce wykorzystywała przez 40 ostatnich lat przede wszystkim własne ciało, popychając je do granic zdrowia psychicznego i fizycznego. Wystawa w MoMA stała się dla Mariny kolejną próbą, performancem wobec tysięcy widzów. W jego trakcie artystka siedział w centrum sali w tzw. placu światła. Naprzeciw niej ustawiony został stół i drugie krzesło, na którym mogli siadać odwiedzający muzeum goście. Z czasem uznała, że już nie chce stołu, bo potrzebuje jeszcze bliższego kontaktu z przychodzącymi do niej. Ta próba trwała przez trzy miesiące, czyli przez cały czas trwania wystawy, każdego dnia – od chwili otwarcia muzeum do jego zamknięcia. Przez cały okres przygotowań i samej wystawy artystce towarzyszyły kamery. Zarejestrowały jedną z najbardziej wzruszających chwil w czasie tego niezwykłego performance u. Jednym z gości, którzy zasiedli, by patrzeć Marinie prosto w oczy był Ulay, niemiecki artysta, z którym przeżyła swoje najpiękniejsze lata – jak mówi w filmie.
- Naprawdę go kochałam – bardziej niż siebie, myślałam, że ta miłość nigdy się nie skończy – wyznaje w filmie Abramović.
- Te 12 wspólnych lat było bardziej emocjonujące niż niejedno życie – zgadza się Ulay. - Nigdy nie łączyła mnie już taka relacja z żadną kobietą ani mężczyzną.