- Maksymilian Gierymski uważany jest za jednego z najważniejszych artystów polskich XIX stulecia - mówi „Rz" kuratorka Aleksandra Krypczyk. — Jego nowoczesna, nieakademicka postawa twórcza wyznaczyła wyraźny przełom w rozwoju malarstwa, zwłaszcza w dziedzinie pejzażu. Stanowiła kontrpropozycję w stosunku do dominującej roli szkoły historycznej Jana Matejki. W Monachium szybko osiągnął uznanie, zarówno krytyki jak i publiczności, a jego dzieła były chętnie zamawiane i nabywane przez marszandów z Monachium, Berlina, Wiednia oraz Londynu.
Ekspozycja przedstawia główne wątki twórczości artysty, ale nie jest typową monografią, lecz prezentacją twórczości Maksymiliana Gierymskiego na tle środowiska monachijskiego. Oprócz Gierymskiego, można na niej zobaczyć także kilkadziesiąt prac innych artystów, m.in.: Józefa Brandta, Adama Chmielowskiego, Józefa Chełmońskiego, Alfreda Wierusza-Kowalskiego, Stanisława Witkiewicza, Jeana-Louisa-Ernesta Meissoniera, Franza Adama, Eduarda Schleicha starszego, Christiana Mali, Ludwiga Hartmanna.
Przełomowym wydarzeniem w życiu Gierymskiego był udział w powstaniu styczniowym, do którego dołączył jako siedemnastolatek. Brał udział w walkach prawdopodobnie na terenach Lubelszczyzny i Kielecczyzny. Niewiele na ten temat wiemy, ale jak ważne było to dla niego przeżycie, najlepiej świadczą jego popularne obrazy, jak „Patrol powstańczy", czy „Adjutant sztabowy".
Uderza w nich zupełny brak patosu i niemal reporterskie ujęcie tematu: bezdroży i rozjeżdżonych dróg, piachu, błota, lichych drzew i pochmurnego nieba. Jednocześnie czujemy niepewność i niepokój krążących po tych drogach ludzi, żyjących w zagrożeniu i zdezorientowanych.
Osią wystawy jest nowatorskie podejście Gierymskiego do pejzażu zarówno w scenach powstańczych, jak i rodzajowych. Był zarazem mistrzem w odmalowywaniu godzin zmierzchu w obrazach rodzajowych na tle polskich wsi i miasteczek, jak w prezentowanej po raz pierwszy w Polsce - „Wiośnie w małym miasteczku" z kolekcji prywatnej w Buenos Aires. Tworzył też nastrojowe nocne pejzaże, przywodzące na myśli Chopinowskie nokturny.
Muzyczne skojarzenia nie są przypadkowe. Maks kochał muzykę, o czym przypomina wczesna akwarela - autoportret z ojcem przy klawiaturze fortepianu. I malarstwo pojmował jako harmonię barwnych tonów. Ale nie stronił także od technicznych nowości, korzystając np. z fotografii. Na wystawie zobaczymy fotografie, na których młodszy brat Aleksander pozuje mu do zaginionego dziś obrazu „Alarm w obozie powstańczym", dosiadając zamiast konia drewniany stojak.