Reklama

Jak sparodiować Stanisława Wyspiańskiego

Wystawa zamykająca Rok Wyspiańskiego: w krakowskim muzeum jubilata kilkunastu współczesnych artystów odnosi się na różne sposoby do jego twórczości. Z założenia miało to być nawiązanie dialogu z mistrzem i zastąpienie podziwu bliskością.

Aktualizacja: 03.04.2008 09:22 Publikacja: 02.04.2008 18:06

Jadwiga Sawicka

Jadwiga Sawicka

Foto: bunkier sztuki

Koncepcja bardzo trendy: niepoważny tytuł "Ok! Wyspiański" i równie mało serio prace. Wkomponowane między muzealne eksponaty, rozrzucone na trzech poziomach budynku, w różnych salach. Wszystko po to, żeby wciągnąć widza do zabawy, sprowokować do poszukiwań i porównań.

Nazwiska znane i sprawdzone. A jednak wydaje mi się, że autorzy nie udźwignęli tematu. Nie tyle prowadzą dialog, co żerują na dziełach bohatera. Zgrywają się, parodiują, sięgają po absurd rodem z dadaizmu. Bo to sytuacja wymuszona, przywodząca na pamięć scenę z "Ferdydurke": dlaczego kochamy Stanisława Wyspiańskiego?…

Rok jubileuszowy już został wydłużony o trzy miesiące i potrwa do września. Nie fair wobec kalendarza, niebezpieczne dla dramaturgii wydarzeń.

Na przykład pokaz – rekonstrukcja pogrzebu Wyspiańskiego, który zgodnie z logiką miał zamknąć obchody rocznicowe, został przedłużony na czas "Ok!…". Dookoła "grobu", niewidocznego pod piramidą wieńców i szarf, Jadwiga Sawicka ustawiła 20 "Lampionów" – podświetlonych od wewnątrz trójkątnych form ze zdjęciami kwiatów cmentarnych i powtarzającym się tekstem "myśmy wszystko zapomnieli".

Oprócz Sawickiej w realizacji projektu uczestniczy 13 innych autorów. Poza twórcami młodej i średniej generacji udział biorą w nim… duchy. W kilku miejscach pojawiają się twarze Tadeusza Kantora i Witkacego. Razem z Wyspiańskim tworzą triumwirat wszechstronnych geniuszy – wywrotowców naszej sztuki ostatniego stulecia.

Reklama
Reklama

Niektórzy autorzy prezentujący swe prace na "Ok!…" stworzyli inteligentne pastisze dzieł mistrza. Paweł Książek wykonał poliptyk malarski w stylu słynnego witrażu z Bolesławem Śmiałym, który narobił tyle szumu na przełomie poprzednich stuleci, bo król jawi się jako powstałe z martwych truchło. Książek wymienił monarchę na wyznawcę stylu gothic – też przypominającego trupa.

Łukasz Skąpski nakręcił przyjęcie weselne, które odbyło się w ubiegłym roku w podkrakowskim Miechowie. Dokument wyglądający jak karykatura wesela bronowickiego. Nowobogacki szpan, setki gości, "modny" tandetny wystrój. Do tego – tradycyjne rytuały, ale żadnej poezji…

Najsmaczniejszy kąsek to rzekome odkrycie nieznanego pastelu Wyspiańskiego z 1903 roku, a w istocie – imitacja autorstwa Roberta Kuśmirowskiego. Konia z rzędem temu, kto zauważy różnicę.

Część artystów zinterpretowała po swojemu fascynacje Wyspiańskiego. Daniel Rumiancew nakręcił film plenerowy z drzewami i wiatrem w roli głównej. Rzecz jasna, chodzi o przyrodnicze pasje mistrza. Małgorzata Markiewicz sięgnęła po bliski autorowi "Wesela" krakowski folklor: uszyła 16 spódnic z kwiecistych, ludowych chust.

Spośród kilkunastu obrazów Edwarda Dwurnika, który wykorzystał motywy obrazów Wyspiańskiego, najbardziej podoba mi się "Intercity" – kompozycja, na której bohater wystawy i Lucjan Rydel (skopiowani z portretów) odbywają podróż nowoczesnym pociągiem.

Oskar Dawicki również skorzystał z gotowców. Zgromadził dziewięć reprodukcji autoportretów sygnowanych S. W. Są tak doskonałej jakości, że nawet z bliska wyglądają jak prawdziwe. Tym bardziej oburza ich zbezczeszczenie: na każdej pracy pojawia się mały prostokącik "wypalony" do bieli promieniami słońca. Tu wyblakło oko, ówdzie zarys policzka, gdzie indziej usta. Pozostaje dla mnie zagadką, co autor chciał przez to powiedzieć.

Reklama
Reklama

Z kolei Janek Simon wykorzystał gipsową makietę Wawelu-Akropolu (pokaźnych rozmiarów model wizji Wyspiańskiego). Młody artysta wprowadził w zabytkowy kompleks architektoniczny elementy pop-kultury: jest skocznia, tor gokartowy, palma i inne atrakcje. Żart, ale też gorzki komentarz do obecnej rzeczywistości.

Przy wejściu do muzealnej kamienicy Karolina Kowalska umieściła tablicę pamiątkową z inskrypcją: "tu mieszka Stanisław Wyspiański i prosi, aby go nie odwiedzać". Przewrotność w Witkacowskim stylu. Żeby tylko życzenie się nie ziściło.

Wystawa czynna od 3 kwietnia do 8 czerwca w Muzeum Wyspiańskiego w Kamienicy Szołayskich; od lipca do września w Bunkrze Sztuki

 

 

 

Reklama
Reklama

Koncepcja bardzo trendy: niepoważny tytuł "Ok! Wyspiański" i równie mało serio prace. Wkomponowane między muzealne eksponaty, rozrzucone na trzech poziomach budynku, w różnych salach. Wszystko po to, żeby wciągnąć widza do zabawy, sprowokować do poszukiwań i porównań.

Nazwiska znane i sprawdzone. A jednak wydaje mi się, że autorzy nie udźwignęli tematu. Nie tyle prowadzą dialog, co żerują na dziełach bohatera. Zgrywają się, parodiują, sięgają po absurd rodem z dadaizmu. Bo to sytuacja wymuszona, przywodząca na pamięć scenę z "Ferdydurke": dlaczego kochamy Stanisława Wyspiańskiego?…

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Rzeźba
Anatomia antyku na Zamku Królewskim z kolekcji Stanisława Augusta
Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Reklama
Reklama