Zmysły w pracowni i na polowaniu

Erotyczne rysunki Antoniego Uniechowskiego. Na wystawie „Venera” słynny ilustrator Słowackiego i Mickiewicza objawia się od mniej układnej strony. W stołecznej Galerii Grafiki i Plakatu po raz pierwszy można będzie oglądać prawie 100 jego „niecenzuralnych” prac

Aktualizacja: 30.03.2009 11:57 Publikacja: 29.03.2009 00:01

Zmysły w pracowni i na polowaniu

Foto: Materiały Promocyjne

Nie wiadomo, z jakich dokładnie pochodzą lat. Nie były datowane ani przeznaczone dla oczu przypadkowych odbiorców. Pani Felicja, wdowa po Uniechowskim, długo nie była pewna, czy wypada…

I oto 33 lata po śmierci Antoniego „Tonia” Uniechowskiego publiczność wreszcie może spojrzeć w oczy jego frywolnej muzie. Wiele z tego spojrzenia wyczytać nie można – panna ma wzrok zamglony rozkoszą. Ujeżdża rumaka na oślep, podobnie jak złotowłosa nimfa z „Szału uniesień” Podkowińskiego. Tyle że zamiast wierzchowca ma pod sobą mężczyznę.

[srodtytul]Trafieni przez Erosa [/srodtytul]

Sekssceny można znaleźć w każdej epoce. Na ogół powstawały z własnej potrzeby autora, lecz zdarzały się przedstawiania „nieprzyzwoite” wykonywane na zlecenie klienta. Do najsłynniejszych należy „Źródło życia” Courbeta i „Maja naga” Goi, wyłaniająca się spod „Mai ubranej”. Wspomniany „Szał” Podkowińskiego też miał jawne sekskonotacje i był metaforą porywu zmysłów.

Czy można więc dziwić się Uniechowskiemu, że jak wielu przed nim i po nim sięgnął po owoc zakazany? Lubił odrobinę perwersji: piękny młodzian w pełnym rynsztunku, dziewczyna goła. W ten sposób dawał do zrozumienia, że wszystko odbyło się spontanicznie, a damy tylko czekały na ingerencję Erosa.

Rozbawił mnie „komiks” w czterech ujęciach: początkowo zawstydzona dziewka z każdym kadrem staje się coraz chętniejsza figlom. Są panny przerażone „tym czymś”, co oglądają po raz pierwszy. Ale zdarzają się doświadczone i wymagające – jak pewna masochistka zachwycona użyciem szpicruty podczas aktu. Jest nawet nimfa urzeczona zalotami brutalnego satyra.

Na podstawie rysunków Uniechowskiego można by sądzić, że natura wyposażyła każdego pana równie hojnie jak Rasputina czy Casanovę. Zresztą, Uniechowski nie był wyjątkiem. Aubrey Beardsley przedstawiał ptaszka wielkości maczugi; Toulouse-Lautrec kpił z własnych proporcji, podkreślając krótkie nogi i wielkie przyrodzenie. A Picasso rysunki z erotycznymi motywami traktował jako manifestację własnej jurności. Ciekawe, co chciał wyrazić Uniechowski?

[srodtytul] Kariera na wspomnieniach [/srodtytul]

Pamiętam przegląd dorobku Uniechowskiego na stulecie urodzin. Stołeczna Galeria Grafiki Plakatu przygotowała wtedy zestaw niepozostawiający wątpliwości, że wielkim rysownikiem był. A także erudytą. Pokaz „Venera” dowodzi, jak wysoce cenił sobie cielesne przyjemności. Około 100 szkiców piórkiem to przywołanie świata zapamiętanego przez autora z wczesnej młodości.

Urodziwe bosonogie dziewki ochoczo zadające się z bogatymi – i obutymi – szlachcicami; rozebrane do rosołu modelki popijające wódeczkę z brodatymi malarzami; pokojówki w negliżu usługujące panu na różne sposoby – oto ulubiony przez Uniechowskiego gatunek bohaterek. Obok nich pojawiają się damy przy toaletach, na balach lub odpoczywające na łonie przyrody; dżentelmeni podczas suto zakrapianych spotkań w knajpach. Te i podobne motywy, podszyte erotyką i opiewające zmysłowe uciechy, nie mogły wyjść spod piórka kogoś, kto sam w nich nie gustował.

Antoni Uniechowski herbu Ostoja, rocznik 1903, urodzony w Wilnie w rodzinie ziemiańskiej, edukację zaczął w… łóżku. Jako dziecko chorowite i delikatne spędzał miesiące, czytając i rysując. W 1917 rodzina utraciła majątek na Białorusi i przeniosła się do Warszawy. Odtąd był ze stolicą związany na dobre i złe. Dokumentował zabytki architektury, ocalał od zapomnienia styl życia i warszawski szyk.

W powojennych dekadach seria jego rycin przedstawiających przedwojenną Warszawę zdobiła większość pomieszczeń publicznych i niejedno mieszkanie. Była tak często powielana, że matryce „starły się na miazgę” i dziś już nie istnieją. Pozostało jednak wiele innych prac, setki ilustracji (opracował graficznie168 książek!) i dziesiątki szkiców. Niektóre, jak ilustracje do „Lalki” Prusa, trafiły do Muzeum Literatury; inne, z prywatnych kolekcji, niekiedy pojawiają się na aukcjach; jeszcze inne przechowuje rodzina artysty.

Nie tylko tematyka zadecydowała o powodzeniu rysunków Uniechowskiego. Artysta po mistrzowsku posługiwał się kreską lekką, prowadzoną pewną ręką. Nie naużywał kolorów, ograniczał się do eleganckiej, zgaszonej gamy barw. Rysował impresyjnie, nie dopieszczał detali. Natomiast przed przystąpieniem do pracy starannie przygotowywał się do tematu, szperał w książkach historycznych i dokumentach. Tworząc portrety, eksponował najbardziej typowe cechy postaci. Owszem, trochę je idealizował, tuszował słabe strony, lecz nie była to z jego strony chęć schlebiania, tylko potrzeba piękna.

[srodtytul] Pałac w dwupokojowym mieszkaniu [/srodtytul]

Popularność zawdzięczał talentowi oraz pogodzie ducha. Nawet w najgorszych czasach potrafił pocieszyć się drobnostkami: ciekawą rozmową, pięknym przedmiotem, smacznym daniem, a nawet wspomnieniami. Właściwie na nostalgii za przeszłością robił karierę.

Należał bowiem do gatunku estetów-czarodziejów. Nawet w trudnych czasach PRL potrafił odgrodzić się od brzydoty i chamstwa. Tuż po wojnie, kiedy zamieszkał w Krakowie, wynajmował sublokatorski pokój. Przesiadywał wówczas godzinami U Noworola, popijając kawę i rysując, m.in. dla „Przekroju”, z którym nawiązał współpracę niemal od pierwszego numeru. Tusz rozprowadzał… czarną kawą nalaną na spodeczek – zapewne dlatego jego prace od razu zyskiwały szlachetną patynę. W 1950 roku rysownik ponownie przeprowadził się do Warszawy i już tam pozostał do końca życia. Zmieniał jedynie mieszkania. W każdym kolejnym tworzył małe, z latami coraz bogatsze muzeum. Nawet skromnie zarabiając, umiał wygospodarować finanse na cenne zabytki. Kolekcjonerstwo było jego pasją, może nawet większą niż sztuka. Mawiał, że w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią założył pałac. Zaczątkiem powojennych zbiorów był jedyny wyniesiony z powstania przedmiot: XVII-wieczna tabakiera, która zachowała się w rodzinie do dziś. Na jej wieku wyryto, na podobieństwo komiksu, obrazkową historię Noego. Zabawny zbieg okoliczności: potop wyniesiony z pożogi. Można to uznać za symbol pełnego paradoksów życia Antoniego „Tonia” Uniechowskiego.

[i] Wystawa czynna od 30 marca do 14 kwietnia [/i]

Nie wiadomo, z jakich dokładnie pochodzą lat. Nie były datowane ani przeznaczone dla oczu przypadkowych odbiorców. Pani Felicja, wdowa po Uniechowskim, długo nie była pewna, czy wypada…

I oto 33 lata po śmierci Antoniego „Tonia” Uniechowskiego publiczność wreszcie może spojrzeć w oczy jego frywolnej muzie. Wiele z tego spojrzenia wyczytać nie można – panna ma wzrok zamglony rozkoszą. Ujeżdża rumaka na oślep, podobnie jak złotowłosa nimfa z „Szału uniesień” Podkowińskiego. Tyle że zamiast wierzchowca ma pod sobą mężczyznę.

Pozostało 91% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl