W powojennych dekadach seria jego rycin przedstawiających przedwojenną Warszawę zdobiła większość pomieszczeń publicznych i niejedno mieszkanie. Była tak często powielana, że matryce „starły się na miazgę” i dziś już nie istnieją. Pozostało jednak wiele innych prac, setki ilustracji (opracował graficznie168 książek!) i dziesiątki szkiców. Niektóre, jak ilustracje do „Lalki” Prusa, trafiły do Muzeum Literatury; inne, z prywatnych kolekcji, niekiedy pojawiają się na aukcjach; jeszcze inne przechowuje rodzina artysty.
Nie tylko tematyka zadecydowała o powodzeniu rysunków Uniechowskiego. Artysta po mistrzowsku posługiwał się kreską lekką, prowadzoną pewną ręką. Nie naużywał kolorów, ograniczał się do eleganckiej, zgaszonej gamy barw. Rysował impresyjnie, nie dopieszczał detali. Natomiast przed przystąpieniem do pracy starannie przygotowywał się do tematu, szperał w książkach historycznych i dokumentach. Tworząc portrety, eksponował najbardziej typowe cechy postaci. Owszem, trochę je idealizował, tuszował słabe strony, lecz nie była to z jego strony chęć schlebiania, tylko potrzeba piękna.
[srodtytul] Pałac w dwupokojowym mieszkaniu [/srodtytul]
Popularność zawdzięczał talentowi oraz pogodzie ducha. Nawet w najgorszych czasach potrafił pocieszyć się drobnostkami: ciekawą rozmową, pięknym przedmiotem, smacznym daniem, a nawet wspomnieniami. Właściwie na nostalgii za przeszłością robił karierę.
Należał bowiem do gatunku estetów-czarodziejów. Nawet w trudnych czasach PRL potrafił odgrodzić się od brzydoty i chamstwa. Tuż po wojnie, kiedy zamieszkał w Krakowie, wynajmował sublokatorski pokój. Przesiadywał wówczas godzinami U Noworola, popijając kawę i rysując, m.in. dla „Przekroju”, z którym nawiązał współpracę niemal od pierwszego numeru. Tusz rozprowadzał… czarną kawą nalaną na spodeczek – zapewne dlatego jego prace od razu zyskiwały szlachetną patynę. W 1950 roku rysownik ponownie przeprowadził się do Warszawy i już tam pozostał do końca życia. Zmieniał jedynie mieszkania. W każdym kolejnym tworzył małe, z latami coraz bogatsze muzeum. Nawet skromnie zarabiając, umiał wygospodarować finanse na cenne zabytki. Kolekcjonerstwo było jego pasją, może nawet większą niż sztuka. Mawiał, że w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią założył pałac. Zaczątkiem powojennych zbiorów był jedyny wyniesiony z powstania przedmiot: XVII-wieczna tabakiera, która zachowała się w rodzinie do dziś. Na jej wieku wyryto, na podobieństwo komiksu, obrazkową historię Noego. Zabawny zbieg okoliczności: potop wyniesiony z pożogi. Można to uznać za symbol pełnego paradoksów życia Antoniego „Tonia” Uniechowskiego.
[i] Wystawa czynna od 30 marca do 14 kwietnia [/i]