Kryzys sprzyja kupowaniu obrazów

Rozmowa z Krzysztofem Musiałem, kolekcjonerem dzieł sztuki

Publikacja: 08.04.2009 13:06

Kryzys sprzyja kupowaniu obrazów

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Ma pan w kolekcji ponad 700 polskich dzieł, w tym ok. 450 obrazów i ok. 40 rzeźb. Jaki był najlepszy zakup inwestycyjny?[/b]

Krzysztof Musiał: Najlepszy zakup inwestycyjny... Sprzedałem obraz Eugeniusza Zaka za cenę dwa razy wyższą, niż wynosiła cena zakupu sześć lat wcześniej. Nie potrafię precyzyjnie powiedzieć, czy to był najlepszy zakup, ale na pewno jeden z lepszych.

[b]Kolekcjoner pozbył się obrazu?[/b]

Mam kłopoty z dużą liczbą obrazów. Konieczny jest remanent. Obrazem Zaka byłem zachwycony i on zachwyca mnie nadal. Później jednak kupiłem inne dzieła tego artysty, które dają mi jeszcze większą radość. Mam 20 obrazów jednego ze współczesnych artystów. Też wytypowałem jeden do sprzedaży. To piękny obraz, ale jestem z nim najmniej emocjonalnie związany, a muszę zebrać gotówkę na kolejne zakupy.

[b]Są to bardzo trudne wybory. Jak pan decyduje, czego się pozbyć?[/b]

Faktycznie, mam kłopoty z wartościowaniem. Załóżmy, że mam obrazy tej samej klasy artystycznej Zaka i Ślewińskiego, podobne formaty. To którego malarza sprzedać, którego zostawić?

[b]Ślewiński ma jednak większą legendę: uczeń Paula Gauguina, właściciel słynnego „Zameczku”, opisany jest w „Dziennikach” Tadeusza Makowskiego. Na pana miejscu zostawiłbym Ślewińskiego.[/b]

Co do legendy ma pan redaktor rację. Ale gdy spojrzymy na notowania aukcyjne, to pana wybór wcale nie będzie taki oczywisty. Zak ceniony jest znacznie wyżej. Choćby tylko ten przykład dobrze ilustruje, jak trudne jest odpowiedzialne szacowanie wartości dzieła sztuki.

Idźmy dalej w tej analizie. Niedawno sprzedano obraz współczesnego klasyka Stefana Gierowskiego za pół miliona złotych. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek za tyle sprzedano obraz Ślewińskiego. Na rynku sztuki panują dezorientujące zawirowania cenowe. Sam gubię się w tym czasami. Coraz częściej zadaję sobie pytanie, od czego właściwie zależy cena dzieła sztuki. Czy jest jakaś realna wartość obrazu, czy też wszystko jest zaledwie umowne i ważne jedynie w danym okresie?

[b]Od dwóch lat fragment pana zbioru prezentowany był na wystawach kolejno w czterech muzeach narodowych, w Zachęcie, w muzeum w Stalowej Woli i szczecińskim Zamku Książąt Pomorskich. Od 21 kwietnia do 30 sierpnia wystawiony będzie w Muzeum Narodowym w Kielcach. Czy takie spopularyzowanie kolekcji może mieć wpływ na ceny eksponatów?[/b]

Oczywiście nie były to i nie są wystawy sprzedażne! Prezentowana część zbioru nie jest przeznaczona na sprzedaż. Mam oprócz tego trzy razy tyle obrazów w domu na ścianach i w magazynie. Z tych domowych zapasów staram się wybrać coś do sprzedania. Każdy ewentualny wzrost ceny należy rozpatrywać indywidualnie. Sądzę, że dzięki wystawie wybrane obrazy mogły podrożeć o 20 – 50 proc.

[b]Po co pan tyle kupował?[/b]

Kolekcjoner nie może mieć pewności, że trafią mu się kiedykolwiek obrazy, które obudzą w nim większy zachwyt. Kupuje się więc te dzieła, które aktualnie są na rynku. Po latach okazuje się, że pojawiły się takie, które zachwycają jeszcze bardziej. Mam w planach wydanie w dwóch tomach pełnego katalogu moich zbiorów. Ten album, który istnieje, to katalog wystawy.

Jeśli w ogóle coś sprzedaję, to raczej dawną sztukę, aby kupić powojenną. W tej chwili kupuję dwa obrazy współczesnego żyjącego artysty. Prawdopodobnie najlepsze, jakie namalował. Wiedziałem, u kogo się znajdują. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek je kupię, bo dotychczas nie można było ich zdobyć za żadne pieniądze. Teraz dostałem wiadomość, że zdecydowano się je sprzedać. Tak wyjątkowe okazje nie trafiają się często. Dlatego kolekcjoner czasami musi coś sprzedać, żeby zdobyć gotówkę.

[b]Kryzys gospodarczy może sprzyjać kolekcjonerom?[/b]

Już sprzyja! Niektóre osoby pozbywają się prac, których przez lata nie chciały sprzedawać. To nie są okazje cenowe. Okazja polega na tym, że obiekt w ogóle jest do kupienia. Dlatego kolekcjoner zawsze powinien mieć w pogotowiu sporą gotówkę.

[b]Jak spadek kursu złotego do dolara wpłynął na rynek poloników?[/b]

Nastąpiła drastyczna zmiana. Na zachodnich licytacjach zdecydowanie zmalała liczba telefonów od klientów z Polski.

[b]Kiedy rozmawialiśmy dwa lata temu, powiedział pan, że zwieńczeniem polskich wystaw będzie pokaz w jakimś zachodnim muzeum?[/b]

To jest wciąż aktualny plan. Jednak przed 2010 rokiem na pewno nic się nie wydarzy. Po wstępnych rozmowach nie za bardzo mam teraz czas na pertraktacje z muzealnikami. Postaram się pokazać za granicą polską sztukę powojenną, np. Fangora, Gierowskiego, Nachta, Potworowskiego, Pągowską, Tarasina, Tarasewicza, Modzelewskiego, Ciecierskiego, Tatarczyka, Grzyba.

[b]Z kim utożsamia się pan jako kolekcjoner?[/b]

Zawsze fascynował mnie Feliks Mangga-Jasieński, ale nie może tu być mowy o porównaniach! Działam w skromnej skali. Po prostu staram się zebrać najlepsze polskie dzieła i pokazać możliwie najszerszej publiczności.

[b]Co pana napędza jako kolekcjonera? Chęć przejścia do historii?[/b]

Dobre pytanie! Co mnie napędza?... Na pewno chęć stworzenia nowej, oryginalnej całości. Przejście do historii to za wielkie słowo.

[b]Polskiemu kolekcjonerowi rzeczywiście trudno przejść do historii.

W Polskim Słowniku Biograficznym nie ma biogramu wielkiego polskiego kolekcjonera impresjonistów Tadeusza Natansona, który miał świetne obrazy np. Renoira, Touoluse-Lautreaca czy Bonnarda. Od dwóch lat prowadzi pan w stolicy Galerię aTAK ([link=http://www.atak.art.pl" target="_blank]www.atak.art.pl[/link]). Proszę powiedzieć, ile miesięcznie dokłada pan do galerii?[/b]

Chyba nie wypada mówić o takich rzeczach...

[b]Odważnie![/b]

No cóż, galeria nie zarabia na siebie. Co miesiąc trochę do niej dokładam. Nie chodzi mi jednak o sam fakt dokładania. Deprymuje mnie świadomość, że organizujemy świetne wystawy cenionych artystów, wydajemy katalogi, a nie ma odzewu w społeczeństwie w postaci kupowania tych prac. I nie chodzi tu o zyski! Wystarczy, aby galeria sama się utrzymywała.

Wbrew logice na starcie sprzedaż wyglądała lepiej niż teraz. Może zaważył na tym fakt, ze najpierw zrobiliśmy wystawę stosunkowo niedrogich prac Fangora malowanych na papierze? Kosztowały od 2 tys. zł do ok. 15 tys. zł. Sprzedaliśmy wtedy ponad połowę oferty. Dobrze sprzedały się też prace Artura Nachta. Później było coraz gorzej. A myślałem, że będzie coraz lepiej. W wystawę Teresy Pągowskiej zostały zaangażowane ogromne środki. Trwała trzy miesiące, miała szeroką reklamę, a sprzedało się tylko kilka małych obrazów.

[b]Może ceny były za wysokie?[/b]

Uważam, że jeśli ktoś jest szczerze zainteresowany kupnem, to przyjdzie i będzie negocjował. Jeśli nie ma nawet prób negocjacji, to warto się nad tym głębiej zastanowić. Rozmawiam z właścicielami innych krajowych galerii, którzy potwierdzają, że sprzedają przede wszystkim lub wyłącznie tanie prace. Więc to niepokojące zjawisko braku zakupów dotyczy nie tylko nas. Bardzo trudno jest sprzedać obraz w cenie powyżej

50 tys. zł. Wszyscy mówią, że zaporowa cena to 100 tys. zł. Nie mieliśmy takich cen! Ale nawet 20 lub 30 tys. to są obiektywnie bardzo duże pieniądze. Olbrzymia większość Polaków co najmniej przez pół roku pracuje, żeby tyle zarobić. Pewnie tajemnica niewielkich zakupów sztuki tkwi w tym, że jesteśmy wciąż ubogim społeczeństwem na dorobku.

Z drugiej strony frekwencja na wystawach jest duża. Odwiedza nas codziennie ok. 40 osób. Wchodzą tu na pierwsze piętro, pokonują przeszkody: na dole domofon, potem dzwonek na górze. Znam muzea narodowe, gdzie przychodzi cztery – pięć osób dziennie. Odwiedzają nas miłośnicy sztuki, ale nie stać ich na zakupy. Nie przychodzą ci, których stać na sztukę, albo to my nie umiemy do nich trafić. Teraz mamy wystawę Antoniego Starowieyskiego, to są świetne, stosunkowo niedrogie obrazy, ceny zaczynają się już od 4 tys. zł.

[b]Zorganizował pan także niesprzedażną wystawę Jacka Sienickiego. Cieszyła się dużym powodzeniem, została przedłużona.[/b]

To był wyjątek. Rodzina nie godziła się na sprzedaż, ale wystawa cieszyła się wyjątkową frekwencją.

[b]Gdyby miał pan dziś zabrać jeden obraz na bezludną wyspę?[/b]

Z dawnej sztuki byłby to pewnie portret Franciszka Siedleckiego Olgi Boznańskiej. Z najnowszej sztuki byłby to jeden z tych obrazów Leona Tarasewicza, które tu jeszcze nie dojechały. To jest mój najnowszy zakup.

[b]Jest pan „zaledwie” zamożnym człowiekiem. Wielu Polaków jest zdecydowanie bogatszych od pana. Dlaczego oni nie kolekcjonują sztuki, nie fundują plenerów malarskich dla młodzieży?[/b]

Często sam zadaję sobie to pytanie...

[ramka]4 tys zł

kosztuje najtańszy obraz Antoniego Starowieyskiego[/ramka]

[i]rozmawiał Janusz Miliszkiewicz[/i]

[b]Rz: Ma pan w kolekcji ponad 700 polskich dzieł, w tym ok. 450 obrazów i ok. 40 rzeźb. Jaki był najlepszy zakup inwestycyjny?[/b]

Krzysztof Musiał: Najlepszy zakup inwestycyjny... Sprzedałem obraz Eugeniusza Zaka za cenę dwa razy wyższą, niż wynosiła cena zakupu sześć lat wcześniej. Nie potrafię precyzyjnie powiedzieć, czy to był najlepszy zakup, ale na pewno jeden z lepszych.

Pozostało 96% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl