„To lubię" w krakowskim Muzeum Narodowym. Dzięki swej ogromnej wiedzy i rozeznaniu w świecie sztuki skomponował wedle własnych artystycznych sympatii i fascynacji, bez żadnych ograniczeń wyjątkowy zestaw dzieł.
Wajda działał również na rzecz promocji sztuki. Najbardziej spektakularnym ze wspieranych przez niego projektów było utworzenie Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha" w Krakowie. W 1989 roku przeznaczył całą swoją nagrodę Kyoto Prize na rzecz powołanej wraz z Krystyną Zachwatowicz Fundacji Kyoto–Kraków. Jak na owe czasy była to ogromna suma pieniędzy. Głównym założeniem fundacji było stworzenie muzeum do prezentacji słynnej kolekcji sztuki japońskiej Feliksa Jasieńskiego. Reżyser wraz z żoną pozyskali dla swojej idei wielu ludzi w Japonii i Polsce. Największa pomoc przyszła od... związków zawodowych kolejarzy japońskich, którzy zorganizowali ogólnojapońską zbiórkę pieniędzy na realizację tego bezprecedensowego projektu.
Fundatorzy osobiście brali w niej udział, stojąc wraz ze związkowcami na dworcach w Japonii pod transparentem wyjaśniającym cel kwesty. I tak, dzięki zaangażowaniu wielu ludzi, możemy od szesnastu lat podziwiać zbiory dawnej sztuki japońskiej, ale też sztukę współczesną w jednym z najatrakcyjniejszych muzeów w Polsce, zbudowanym według projektu ofiarowanego przez jednego z najwybitniejszych architektów świata – Arata Isozakiego. Kiedyś, przed laty, przyniosłem Wajdzie zagruntowaną płytkę cynkową do akwaforty z propozycją, aby coś w niej wyrysował rysikiem. Po jakimś czasie zwrócił mi płytkę z wyrytym autoportretem. Gdy po kilku dniach przekazałem mu gotową odbitkę na papierze
akwafortowym, stwierdził, że żaden film nie dostarczył mu tyle radości, co ta jedna akwaforta. Fascynujące jest odnajdowanie malarskich inspiracji w realizowanych przez Wajdę filmach. Kadry niektórych z nich to wręcz cytaty z obrazów takich mistrzów jak Jacek Malczewski w „Brzezinie", David w „Dantonie" czy Hopper w „Tataraku". Miłość Wajdy do sztuk plastycznych musiała znaleźć jednak jakieś bezpośrednie zaspokojenie. Stał się nim bez wątpienia rysunek. Jak sam Wajda przyznaje – od wczesnej młodości szkicował.
Podczas studiów w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych był zaangażowany w stworzoną przez Andrzeja Wróblewskiego „Grupę Samokształceniową". Po trzech latach spędzonych w murach Akademii przeniósł się do łódzkiej Filmówki i mimo podtrzymywanych więzi z przyjaciółmi z „Grupy" nigdy już do malarstwa nie wrócił.