Twórca pop-artu lubił portretować aktorów, gwiazdy rocka, polityków, ludzi, których kreował na idoli popkultury. W latach 60. utrwalił Marilyn Monroe, Liz Taylor, Jackie Kennedy, w następnej dekadzie m.in. Micka Jaggera. Serię „Dziesięciu portretów Żydów" stworzył w latach 1979–1980 na zamówienie Ronalda Feldmana.
Prace nad tymi kolażami, potem grafikami i obrazami poprzedził długi okres selekcji. Rozważono 100 kandydatur, by ostatecznie wybrać dziesięć czołowych żydowskich postaci literatury (Franz Kafka, Gertrude Stein), filozofii (Martin Buber), muzyki (George Gershwin), teatru (Sarah Bernhardt), prawa (Louis Brandeis), polityki (Golda Meir), medycyny (Zygmunt Freud), nauki (Albert Einstein), filmu (bracia Marx). Wizerunki trójki tych ostatnich (Groucho, Chico i Harpo) na jednej z prac powiększają liczbę sław właściwie do 12 postaci.
Na początku projektu Andy Warhol zanotował w dzienniku: „Rupert i ja pracujemy nad dziesięcioma sławnymi Żydami. Nie zdecydowałem jeszcze z całą pewnością, kto to będzie. Może Woody Allen, Charlie Chaplin, Freud, Modigliani, Martin Buber. Kim jest Martin Buber?".
Początkowo Warhol zamierzał zatytułować cykl „Żydowscy geniusze". Seria odniosła wielki sukces komercyjny, mimo że głosy krytyków dalekie były od entuzjazmu. Artyście zarzucano cynizm i pogoń za zyskiem.
Hilton Kramer z „The New York Times" twierdził, że wartość prac jest równa zeru, bo są tandetne, a „sposób, w jaki Warhol wykorzystuje żydowskie tematy, bez okazywania najmniejszego zrozumienia ich znaczenia, jest obraźliwy". Z perspektywy czasu wyraźniej widać, że Warhola naprawdę nie interesowała „żydowskość" tematu, lecz fakt, że byli to sławni ludzie.