Stoczyłem zażarty prawniczy bój przed Sądem Najwyższym. Kasacja była obszerna i skomplikowana, podobnie jak prokuratorska odpowiedź. Ja i prokurator przemawialiśmy długo, znacznie przekraczając wyznaczony czas i wykorzystując prawo do riposty. Dalszy spór, już w formie rozmowy towarzyskiej, prowadziliśmy na korytarzu. Mieliśmy czas, bo narada sędziowska też się przeciągała. Mój adwersarz uważał, że wygram kasację, ja zaś nie wyrażałem opinii, świadom nieprzewidywalności sądowych wyroków. Gdy nas wywołano, sąd poprosił, żebyśmy usiedli, a to spowodowało, że poznaliśmy rozstrzygnięcie jeszcze przed ogłoszeniem orzeczenia, bo postanowieniem Sąd Najwyższy rozstrzyga o oddaleniu kasacji z powodu jej oczywistej bezzasadności.