W tej historii jest wszystko, co charakterystyczne dla ostatnich czterech lat: całkiem trafna diagnoza, taki sobie pomysł oraz katastrofalne wykonanie. Polska ma rzeczywiście sporo problemów wizerunkowych i powołanie instytucji, która ma z nimi walczyć, samo w sobie nie było głupie. Ale potem popełniono wszystkie grzechy typowe dla obecnej władzy – prymat nabzdyczenia nad racjonalnością, pierwszeństwo ideologii nad pragmatyzmem, głęboka niechęć do jakiejkolwiek transparentności i wiele innych. Polskie kompleksy narodowe podlane gigantycznymi pieniędzmi okazały się fatalnym połączeniem. W ten sposób setki milionów złotych wpłacanych przez spółki Skarbu Państwa na konto Polskiej Fundacji Narodowej wydawano w sposób co najmniej budzący wątpliwości.

20 mln zł poszło do amerykańskiej agencji piarowskiej, która tworzyła profile reklamujące Polskę obserwowane przez 13 czy 15 osób, dużą część wydatków pochłonęło wyżywienie pracowników agencji w dobrych restauracjach Waszyngtonu. Jednym z największych skandali było wykorzystanie pieniędzy spółek do zasilenia kampanii szkalującej polskich sędziów, by wesprzeć działania legislacyjne PiS. Wykorzystanie publicznych pieniędzy w czysto partyjnym celu jest po prostu niemoralne. Katastrofą wizerunkową były rejsy, które miały w całym świecie rozsławić stulecie odzyskania niepodległości przez nasz kraj.

Nie jest tak, że wszystkie projekty PFN były nietrafione. Na przykład słuszna była idea ściągania do Polski wpływowych ludzi biznesu, technologii, rozpoznawalnych youtuberów. Polacy mają szansę poznać tych ludzi, oni zaś mają możliwość poznać nasz kraj i samodzielnie wyrobić sobie zdanie na jego temat. Było też kilka innych ciekawych projektów.

Niestety, trudno uwierzyć, by o wizerunek Polski mogła skutecznie dbać fundacja, która nie potrafi nawet zadbać o wizerunek własny. Choć do dyspozycji ma astronomiczną kwotę – ćwierć miliarda złotych.