Osobiście ogłosił to na naradzie z pedagogami zastępca mera miasta. – Jeżeli uczeń dostanie po tyłku albo linijką po dłoniach, to nic w tym strasznego – dowodził Oleg Siniutka.
Narada poświęcona była, jak podaje agencja Unian, przygotowaniom miasta do tegorocznej Wielkanocy (na Ukrainie to 4 kwietnia).
Ale przy okazji mer opowiedział zebranym o słusznych, jego zdaniem, metodach stymulowania dziatwy do pracy. Jego zdaniem od kar cielesnych nikomu jeszcze nic złego się nie stało, a bicie po tyłku poprawia dyscyplinę i pozwala okiełznać najgorzej się zachowujących uczniów.
Siniutka pouczył pedagogów, że szczególnie ważne jest, by do zajęć przy przygotowaniach „aktywnie wciągać uczniów, w tym tych najbardziej rozrabiających”.
Czy nauczyciele dostosują się do nowych zasad metodyki – nie wiadomo. Mogą być jednak problem z linijką, bo to w lwowskich sklepach towar coraz bardziej deficytowy.