Jeden głos Europy Środkowej

Nasz region nieoczekiwanie stanął przed ogromną szansą. Jeśli ją wykorzysta, może się stać poważną siłą w UE

Aktualizacja: 15.06.2010 21:46 Publikacja: 15.06.2010 21:34

Katarzyna Zuchowicz

Katarzyna Zuchowicz

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/15/katarzyna-zuchowicz-jeden-glos-europy-srodkowej/]Skomentuj[/link][/wyimek]

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Węgrzy, Czesi i Słowacy – czyli trzy czwarte Grupy Wyszehradzkiej – wybierali nowe władze. Wszędzie prawica osiągnęła wielki sukces, choć nie w każdym przypadku jednakowo duży i nie w każdym z jednakową łatwością. Jednak dzięki niemu Europa Środkowa pierwszy raz ma tak ogromną szansę mówić jednym głosem i wspólnie walczyć o swoje interesy w UE. Pod warunkiem, że na Słowacji też powstanie prawicowy rząd, który wreszcie zakopie topór wojenny z Budapesztem i zacznie dogadywać się z nim w sprawie węgierskiej mniejszości. Ten jeden głos jest ważny, gdyż w przyszłym roku Polska i Węgry będą stały na czele UE i szkoda byłoby tę szansę zmarnować.

Co doprowadziło do sukcesy prawicy w regionie? Głównie gospodarka i zdrowy rozsądek. Na Węgrzech wynik z góry był przesądzony, bo osiem lat rządów socjalistów tak bardzo zrujnowało kraj, że nawet zwolennicy lewicy mieli ich już serdecznie dość. Bezprecedensowe zwycięstwo Fideszu, które zapewniło mu niemal władzę absolutną, to dowód na to, jak bardzo Węgrzy potrzebowali zmiany i jak bardzo zaufali Viktorowi Orbanowi, który – w przeciwieństwie do socjalistów – nie obiecywał im, że z dnia na dzień na Węgrzech będzie się żyło lepiej. Wręcz przeciwnie, zaakceptowali, że będzie ciężko, że będą oszczędności, a może i cięcia pensji, bo tylko to może uratować ich kraj.

W obietnice lewicy nie uwierzyli też Czesi. Byli kuszeni 13. pensją, bezpłatną opieką lekarską, darmowymi uczelniami wyższymi. Jak pokazywały sondaże, wielu dawało się na to nabrać. Ale im bliżej wyborów, tym grono zwolenników socjaldemokratów zaczynało się kurczyć. W dniu wyborów skurczyło się tak bardzo, że przepowiadane im wcześniej zwycięstwo przerodziło się w klęskę. Owszem, zdobyli najwięcej głosów, ale dużo za mało, by rządzić. Zwycięstwo podali prawicy praktycznie na tacy, bo Czesi w porę się zorientowali, że ich obietnice mogą państwo drogo kosztować. To zresztą, jak szastają pieniędzmi, widać było podczas kampanii wyborczej – mieli najdroższą ze wszystkich partii. I praktycznie poszła na marne.

Na Słowacji właśnie wydarzyła się rzecz podobna, bo i tu wygrała populistyczno-lewicowa partia Smer, ale parlament zdominowała prawica. Również i na Słowacji zadziałał mechanizm odwrotny. Im głośniej partie rządzącej koalicji wykrzykiwały hasła rasistowskie i antywęgierskie, tym więcej Słowaków zwracało się ku prawicy.

Reklama
Reklama

Słowacy zatęsknili też za reformami, których ostatni rząd prawie nie wprowadzał, a których jeszcze kilka lat temu – za czasów byłego konserwatywnego premiera Mikulasza Dzurindy – mieli już tak bardzo dość.

Wybory w trzech państwach Grupy Wyszehradzkiej pokazały, że nasi sąsiedzi chcą wyjść z kryzysu gospodarczego i nie wierzą, by socjalistyczne czy socjaldemokratyczne hasła mogły im w tym pomóc.

Wielu z nich wcale nie głosowało za konserwatywnymi wartościami. Nigdzie nie były one zresztą tematem kampanii. Orban celowo nie wspominał ani o mniejszościach seksualnych, ani o aborcji. Zaraz zalałaby go fala krytyki, bo Węgrzy nie znoszą, kiedy ktoś mówi im, jak mają żyć. Z kolei w laickich, liberalnych Czechach głoszenie konserwatywnych wartości byłoby zapewne politycznym samobójstwem.

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/15/katarzyna-zuchowicz-jeden-glos-europy-srodkowej/]Skomentuj[/link][/wyimek]

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Węgrzy, Czesi i Słowacy – czyli trzy czwarte Grupy Wyszehradzkiej – wybierali nowe władze. Wszędzie prawica osiągnęła wielki sukces, choć nie w każdym przypadku jednakowo duży i nie w każdym z jednakową łatwością. Jednak dzięki niemu Europa Środkowa pierwszy raz ma tak ogromną szansę mówić jednym głosem i wspólnie walczyć o swoje interesy w UE. Pod warunkiem, że na Słowacji też powstanie prawicowy rząd, który wreszcie zakopie topór wojenny z Budapesztem i zacznie dogadywać się z nim w sprawie węgierskiej mniejszości. Ten jeden głos jest ważny, gdyż w przyszłym roku Polska i Węgry będą stały na czele UE i szkoda byłoby tę szansę zmarnować.

Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama