Gry komputerowe to dość nowa forma rozrywki, a pan już zdążył napisać ich historię...
Piotr Mańkowski:
Ta historia to już prawie 40 lat, od kiedy powstał pierwszy automat do gier. Za dwa lata [rozmowa przeprowadzona była w 2010 roku - przyp. red.] będzie okrągła rocznica. Choć początkowo były to tylko takie automaty, jakie widzimy dziś w kawiarniach, na dworcach kolejowych czy w przejściach podziemnych.
W książce pisze pan o „cyfrowych marzeniach”. Naprawdę realizujemy je, grając?
Chcemy przeżywać przygody, na które w świecie rzeczywistym nie mamy odwagi. Nie mamy też siły na podejmowanie szalonych kroków. A gry nam to umożliwiają. Ja gram na przykład po to, żeby wyskoczyć na chwilę z tej szarej polskiej rzeczywistości i przenieść się do innego świata. Gry w przeciwieństwie do filmów dają możliwość uczestniczenia w przygodzie i wpływania na jej przebieg. W kinie ogląda się tylko to, co nam twórca pokaże. Kiedy gram, to jest właśnie spełnienie marzeń. Udaję się swoim ludzikiem na tropikalną wyspę, otwieram skrzynię, bawię się w pirata i odkopuję skarb...