Wytypowanym specjalistą do spraw międzynarodowego terroryzmu, prawdopodobnie drogą losowania, został redaktor Jacek Żakowski. Nie jest on dumny z tej  „brutalnej i niezbornej egzekucji”.

Nie cieszę się i nie gratuluję Amerykanom, rządowi USA, prezydentowi Obamie ani komandosom, którzy dokonali brutalnej i niezbornej egzekucji. Przeciwnie. Ubolewam i jestem rozczarowany.

Tego rozczarowania Żakowski nie kryje. Aby podeprzeć racjonalnymi argumentami swe dywagacje, odwołuje się nawet do zamachu na prezydenta USA - Johna F. Kennedy'ego. Mało tego, stawia filozoficzne pytanie: "Dlaczego Osama bin Laden nie mógł nie zginąć"?

Czy mianowicie bin Laden nie miał szansy nie zginąć z powodu, dla którego Ruby musiał zastrzelić Oswalda - zabójcę Johna F. Kennedy'ego - nim stanął on przed sądem? Inaczej mówiąc: czy Osama nie mógł doczekać procesu dlatego, że przed sądem wyjawiłby niewygodne dla części amerykańskiej i saudyjskiej elity szczegóły jego znanych (nawiązanych za sowieckiej okupacji Afganistanu) powiązań z amerykańskimi służbami i bliskich związków rodziny Ladenów z potężnymi rodami Ameryki, m.in. z Bushami? Te poszlaki uprawdopodobnia fakt, że Osama zginął w dniach, gdy na emeryturę odchodzi Robert Gates - mianowany przez Busha sekretarz obrony, przez pół wieku wysoki funkcjonariusz wywiadu, w którego kompetencjach znajdowały się m.in. kontakty z Ladenem - ostatni ważny urzędnik w Waszyngtonie, oczywiście zainteresowany, by Osama nie sypał.

Przecieramy oczy ze zdumienia. Gratulujemy Żakowskiemu konstrukcji nowej teorii spiskowej o zabójstwie przez złych Amerykanów dobrego Osamy. Przy tak misternie uknutym planie, wyśmiewana „smoleńska mgła” zdecydowanie schodzi na drugi plan. Spiskowcy, uczcie się od Żakowskiego!