Tiry, uciekając z głównych dróg przed nielicznymi elektronicznymi bramkami, będą rozjeżdżać całą Polskę. Znikają stare winiety. Kierowcy aut cięższych niż 3,5 tony mają płacić za przejazd autostradami, drogami ekspresowymi i niektórymi drogami krajowymi. Na początek opłata będzie obowiązywać na ok. 1,5 tys. kilometrów.
Ale Ministerstwo Infrastruktury jest nieprzygotowane do wprowadzenia elektronicznych opłat. Z powodu zbyt późno rozpisanego przetargu duża część elektronicznych bramek nie zadziała. Zabraknie też inspektorów, którzy powinni ścigać nieuczciwych kierowców.
Mieszkańcy mniejszych miejscowości położonych obok głównych tras muszą przygotować się na prawdziwy chaos - mówi były minister infrastruktury Jerzy Polaczek. - System elektronicznych opłat dziurawy jest jak durszlak. I dopóki nie obejmie wszystkich tras, a może to trwać latami, to nie dość, że wyciekać będą z niego pieniądze, to jeszcze narażona będzie infrastruktura położonych obok głównych tras miejscowości.
Były minister widzi również inne niebezpieczeństwo, którego zdaje się nie zauważać lub - co bardziej prawdopodobne - które tradycyjnie ignoruje Cezary Grabarczyk.