W Twojej notce mój wpis nazwany jest „obrzydliwym" i „żałosnym", a moja deklaracja, że nie żal mi Kaczyńskiego opisana jest, fałszywie, jako radość, że ktoś kogoś skopał. To, zaiste, bezmiar niesprawiedliwości. Taka reakcja jest jednak dla Ciebie coraz bardziej symptomatyczna, coraz bardziej charakterystyczna. Nawet delikatna krytyka szefa PiS spotyka się z atakiem, wyzwiskami i brutalnym językiem z Twojej strony. I nie chodzi tu o moje samopoczucie, ale o to, co się z Tobą stało? Co stało się z królową Internetu, osobą punktującą rządzących, skrupulatnie obnażającą ich fałsz, nieróbstwo, zakłamanie? Gdzie podziała się Twoja mrówcza praca, analiza dokumentów, finezyjne zestawianie faktów? Pamiętam Cię jako blogerkę, która potrafiła samodzielnie rozmontować manipulacje całej zgrai speców od PR i rządowego fałszu.
A co z Ciebie zostało? Pałowanie kogoś, kto miał czelność nie żałować lidera jednej z partii. Kto, przyznając mu nawet rację w pewnych sporach, zauważa jego nieudolność? Do tego masz zamiar używać całego swojego autorytetu i wszystkich swoich talentów? Na wysługiwanie się szefowi pewnej partii? Na wyręczaniu w tym dziele jego pretorian? Kiedy ostatni raz skrytykowałaś Kaczyńskiego? Czy kiedyś zdarzyło Ci się nazwać jego wypowiedź „obrzydliwą" i „żałosną"? Uważasz się za sprawiedliwego sędziego polskich sporów? Za niezależnego komentatora? Ale to, co stało się z Tobą, dotyczy także i innych publicystów, których kiedyś szanowałem. Dlatego prawdopodobnie nie są to czynniki psychologiczne, ale socjologiczne, bowiem proces ten dotyka szerokiej rzeszy komentatorów polskiego życia społecznego. Kiedyś byliście mądrymi i rozdającymi ciosy na prawo i lewo sprawiedliwymi sędziami. Zdarzało się Wam czasami trochę przesadzić, przestrzelić, nie trafić. Ale widziałem, że Waszym celem jest dobro wspólne, że dbacie o to, by Wasze sądy były nade wszystko prawdziwe. Dzisiaj widzę w Was jedynie żołnierzy Jarosława Kaczyńskiego - brutalnie i bezwzględnie niszczących każdą jego polityczną konkurencję. Strzelacie zza węgła, w tył głowy, bez litości. (...)
Wielka szkoda, że "fruwający ornitolog" coraz mocniej pikuje w dół. Poniżej krytyki i progu wyborczego. A poważniej - czy ktoś wie, o co dziś chodzi Migalskiemu? Sam bez przerwy atakuje ogniem ciągłym swojego dawnego pracodawcę, a teraz jeszcze grzmi, że nikt mu nie chce pomóc? Czy dobry publicysta to taki, który przyzna rację wyłącznie Migalskiemu? Panie Marku, nie idź pan tą drogą, bo nie tędy się wchodzi do Sejmu.