Raport jak raport. Właściwie wszystko zostało już napisane w skróconej wersji w słynnym sms-ie, wysłanym nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo do kogo, bo jakoś się nikt nie pochwalił, 30 minut po tragedii, mówiącym, że zawinili piloci, bo zeszli za nisko, a kto ich do tego skłonił, to się wyjaśni, a w domyśle, to już każdy sobie dopowiedział, któż to. Wiadomo, Prezydent! Potem, jak się nie dało wrobić ani Prezydenta, ani Pani Marii, okazało się, że to generał Błasik. Skąd im to przyszło do głowy z tym generałem Błasikiem, bez żadnych podstaw, nie wiadomo, ale przytrzymało na długo. Ba, jak się nie dało wcisnąć wersji z naciskami w kokpicie, to wprowadzono do obiegu naciski jeszcze poza samolotem, na lotnisku. Pamiętacie te zapewnienia, że na filmie z CCTV dokładnie widać, jak naciska. Ba, pospolite ruszenie głuchoniemych odczytywaczy słów z ruchu warg zamierzano zwołać, tak dobre zdjęcia ponoć były. Potem się okazało, ze żadnych zdjęć nie ma i nie było, co skłania do zadania pytania temu adwokacinie, co je ponoć widział, i temu dziennikarzynie, co o nich napisał, czy często mają takie widzenia i czy, mając takie problemy ze wzrokiem, nie boją się w związku z tym przechodzić samodzielnie przez jezdnię.
Zastanawiam się, czy przed wyborami, rozpaczliwym rzutem na taśmę nie wprowadzi się kolejnej wrzutki, że być może nie było nacisków w samolocie, ani na Okęciu, niech już wam będzie, pisiory uparte, a jątrzące, ale za to były jeszcze w szkole lotniczej, gdzie Błasik robił kocówy i zabierał drugie śniadania Protasiukowi. Uraz pozostał do końca życia, stąd generał nawet nie musiał nic mówić, wystarczyło, że groźnie milczał.
W odwodzie pozostają naciski w życiu płodowym, ale to już na następne wybory.
Ech, ileż tych wrzutek pamiętamy! I gdzie one teraz, te wrzutki i gdzie ci wszyscy „dziennikarze”, którzy je wrzucali? No, właściwie, pytanie retoryczne, bo niby gdzie mają być, tam gdzie byli, tam i są dalej! W TVN, w Wyborczej, w Newsweeku, Wprost...
Gdzież te słynne, kultowe już "debeściaki", co to je słyszał na własne uszy jakiś pismak? Dalej mu dzwonią w uszach? Nawet nie chce mi się szukać, kto to wtedy napisał, bo co to w końcu za różnica, do kogo doszedł akurat sms z instrukcją.