No i gdzie te "debeściaki"?

Zastanawiam się, czy przed wyborami nie wprowadzi się kolejnej wrzutki, że być może nie było nacisków w samolocie, ani na Okęciu, ale były za to jeszcze w szkole lotniczej, gdzie Błasik robił kocówy i zabierał drugie śniadania Protasiukowi

Publikacja: 01.08.2011 12:28

No i gdzie te "debeściaki"?

Foto: W Sieci Opinii

Raport jak raport. Właściwie wszystko zostało już napisane w skróconej wersji w słynnym sms-ie, wysłanym nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo do kogo, bo jakoś się nikt nie pochwalił, 30 minut po tragedii, mówiącym, że zawinili piloci, bo zeszli za nisko, a kto ich do tego skłonił, to się wyjaśni, a w domyśle, to już każdy sobie dopowiedział, któż to. Wiadomo, Prezydent! Potem, jak się nie dało wrobić ani Prezydenta, ani Pani Marii, okazało się, że to generał Błasik. Skąd im to przyszło do głowy z tym generałem Błasikiem, bez żadnych podstaw, nie wiadomo, ale przytrzymało na długo. Ba, jak się nie dało wcisnąć wersji z naciskami w kokpicie, to wprowadzono do obiegu naciski jeszcze poza samolotem, na lotnisku. Pamiętacie te zapewnienia, że na filmie z CCTV dokładnie widać, jak naciska. Ba, pospolite ruszenie głuchoniemych odczytywaczy słów z ruchu warg zamierzano zwołać, tak dobre zdjęcia ponoć były. Potem się okazało, ze żadnych zdjęć nie ma i nie było, co skłania do zadania pytania temu adwokacinie, co je ponoć widział, i temu dziennikarzynie, co o nich napisał, czy często mają takie widzenia i czy, mając takie problemy ze wzrokiem, nie boją się w związku z tym przechodzić samodzielnie przez jezdnię. 

Zastanawiam się, czy przed wyborami, rozpaczliwym rzutem na taśmę nie wprowadzi się kolejnej wrzutki, że być może nie było nacisków w samolocie, ani na Okęciu, niech już wam będzie, pisiory uparte, a jątrzące, ale za to były jeszcze w szkole lotniczej, gdzie Błasik robił kocówy i zabierał drugie śniadania Protasiukowi. Uraz pozostał do końca życia, stąd generał nawet nie musiał nic mówić, wystarczyło, że groźnie milczał.

W odwodzie pozostają naciski w życiu płodowym, ale to już na następne wybory.

Ech, ileż tych wrzutek pamiętamy! I gdzie one teraz, te wrzutki i gdzie ci wszyscy „dziennikarze”, którzy je wrzucali? No, właściwie, pytanie retoryczne, bo niby gdzie mają być, tam gdzie byli, tam i są dalej! W TVN, w Wyborczej, w Newsweeku, Wprost...

Gdzież te słynne, kultowe już "debeściaki", co to je słyszał na własne uszy jakiś pismak? Dalej mu dzwonią w uszach? Nawet nie chce mi się szukać, kto to wtedy napisał, bo co to w końcu za różnica, do kogo doszedł akurat sms z instrukcją.

Dobrze, że w końcu ten raport opublikowano, przynajmniej to jedno zabrano funkcjonariuszom propagandy, zwanym niekiedy, to znaczy głównie sami tak się nazywają, zapewne krztusząc się wewnętrznie ze śmiechu, niezależnymi dziennikarzami.

Długo to trwało, ale nie na próżno Pan Premier z wiernym Grasiem zapewniali, że przecież, jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy! A przecież nie chcemy, by się diabeł cieszył! A może chcemy, co!? Właściwie, to powinien być temat na ofensywę Moniki Olejnik, Kuźniara z Morozowskim i Migalomana - Pełzającego Ornitologa: „Test na uczciwość i przywództwo Jarosława Kaczyńskiego - czy chce, żeby się diabeł cieszył? No, niech uczciwie powie!”.

Zastanawiam się, dlaczego komisja odcięta od większości dowodów, mająca wręcz pewność, że te dowody są sfałszowane, jak protokoły sekcji zwłok na przykład, może formułować jakiekolwiek kategoryczne wnioski. Albo ogłaszać, że nie znalazła dowodów na wersję o zamachu. 

W dokładnie takim samym stopniu nie zebrano dowodów na odpadnięcie silników oraz na ich nieodpadnięcie, na ścięcie (oraz nieścięcie) skrzydła przez pancerno-kevlarowa brzozę, gatunek chroniony występujący jedynie w okolicy Smoleńska, opisywany jeszcze w staroruskich latopisach, ponoć Waregowie zapuszczali się w te strony po materiał na łuki kompozytowe i kije samobije.

W dokładnie taki sam sposób nie zebrano dowodów na to, co zerwało linie energetyczną, nawet nie zmierzono calówką wysokości tych słupów, no, może dlatego, że i na oko widać, że raczej nie maja tych 400 metrów, na której to wysokości był samolot w chwili zerwania. Za to, jak ten wyrzut sumienia, znaleziono tam kawałek skrzydła. Skąd się tam wziął, też komisja nie wie, bo i skąd.W jaki sposób kawałki samolotu przemieszczały się nocą z miejsc, w których ich być nie powinno, w miejsca, gdzie ich obecność jest bardziej zgodna z prawami fizyki, też nie wiemy.

No i ten prawdziwy fenomen - pancerno-kevlarowa brzoza ścięła skrzydło i jednocześnie skrzydło ścięło brzozę, tego nawet Einstein nie wyjaśni, podręczniki fizyki i tablice ze wzorami trzeba pisać na nowo, maturzyści się napracowali przy ściągach, a tu wszystko na nic!

Dowodów nie zebrano też na okoliczność, dlaczego przez trzy tygodnie podawano fałszywy czas katastrofy, czy przez uprzejmość i kurtuazję dla ministra Szojgu, żeby go nie zawstydzać wypominaniem, że publicznie, w TV, oszukał swego Premiera, co jest sztuką, która niewielu się udawała i niewielu taką próbę przeżyło? A on nic, w dobrym zdrowiu, paznokcie nie pozrywane, polonem się nie zatruł, wylewu nie doznał… Może zatem gaspadin Putin nie taki i straszny?


 

Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne