Ryszard Cyba, zabójca Marka Rosiaka, dostał wyrok dożywocia, bo nie ma w Polsce kary śmierci. To znaczy jest, ale dotknęła ofiarę, której przestępstwem w oczach mordercy była praca na rzecz PiS. Sąd ustalił to, co dla normalnych ludzi było oczywiste wkrótce po morderstwie i pierwszych słowach zabójcy: Cyba chciał zabijać wyłącznie „pisowców”. Nic na razie nie przywróci szczęścia rodzinie Marka Rosiaka, ale i nic nie przywróci miana dziennikarza, polityka czy psychologa ludziom, którzy - jak na rozkaz - natychmiast po tragicznej wiadomości zaczęli w imię własnych medialno-politycznych interesów zaciemniać jasny jak łza obraz okrutnej zbrodni.
Hańbiącymi cytatami można było już wtedy wybrukować całą redakcję „Gazety Wyborczej” i biuro Stefana Niesiołowskiego. Organ Adama Michnika piórem Wojciecha Czuchnowskiego (specjalisty od szczegółowego opisu rozczłonkowanych zwłok Lecha Kaczyńskiego) kreślił obraz „zabójstwa ponad podziałami” i listę potencjalnych ofiar. Byle dalej od prawdy. „Na podstawie zapisów z laptopa zamachowca można odtworzyć mapę jego zainteresowań od marca 2010 r. (...) Na liście polityków, którymi interesował się zamachowiec, jest 20 nazwisk. Są tam politycy z pierwszych stron gazet: Jarosław Kaczyński, Bronisław Komorowski, Jacek Kurski, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Miller, Grzegorz Napieralski, Wojciech Olejniczak i Radosław Sikorski (...) Według znanych już relacji odwiedził warszawską centralę PiS, pod siedzibą SLD czekał na Leszka Millera. W dniu zamachu był też prawdopodobnie w łódzkim biurze Stefana Niesiołowskiego (PO)”.