Sprawa Stanisława Pyjas jest w pewnej mierze soczewką, w jakiej przegląda się III RP i oczywiście PRL. Zamordowanie Pyjasa przez bezpiekę było bardzo ważnym wydarzeniem, które spowodowało wielotysięczne manifestacje. Na fali tych manifestacji powstał w Krakowie Studencki Komitet Solidarności. Podobną działalność prowadzono w wielu miastach Polski. Ta śmierć miała duże znaczenie dla rodzenia się opozycji przedsolidarnościowej.
Zapytany o oficjalną wersję wydarzeń, Wildstein odpowiada:
Ona nigdy nie była wiarygodna. Nikt jej poważnie nie traktował. Myśmy wiedzieli, że Stanisław Pyjas został zamordowany, ale nie znaliśmy szczegółów. O wiarygodności tych opinii świadczyła także śmierć Stanisława Pietraszki, który jako ostatni widział Pyjasa w towarzystwie jakiegoś człowieka. On to opisał, a dwa miesiące później znaleziono jego zwłoki w Zalewie Solińskim. To były sprawy, na których wyjaśnienie liczyliśmy, gdy powstawała III RP. Jednak okazało się, że było inaczej. Wraz z grupą przyjaciół musieliśmy walczyć, by śledztwo w tej sprawie posunąć dalej. Niektórzy prokuratorzy, jak Krzysztof Urbaniak, przyczynili się do szukania prawdy o tej zbrodni. Jednak pamiętam jego samotną walkę w prokuraturze.
Według Wildsteina więcej w tej sprawie udało się ustalić dziennikarzom:
(Myślę - red.) choćby o jednej z ostatnich audycji „Superwizjera”. Anna Barańska-Całek i Piotr Litka pokazali tam wyniki swojego śledztwa dot. śmierci Pyjasa. Oni w ciągu kilku miesięcy poznali nowe tropy i zebrali dotąd nieznane świadectwa w tej sprawie. Dotarli np. do milicjanta, który jako pierwszy widział zwłoki Stanisława Pyjasa. Mówił, że ciało leżało twarzą do ziemi, co oznacza, że kłamstwem jest wersja o uduszeniu się krwią. Zwłoki zostały przewrócone na plecy później. Dziennikarze dotarli też do lekarki pogotowia, która mówiła, że oficjalna wersja była podana niezgodnie z prawdą, zmieniono również czas zgonu.