Usiłowania propagandowe rządu Donalda Tuska, by wykorzystać mistrzostwa piłkarskie do lansowania siebie, są pewnie w mniemaniu spin doktorów PO niezwykle skuteczne. Dzień po dniu mamy związane z tym rozrywki. Powtarzane cały dzień przez media migawki z okrzyków przybranej szalikami Rady Ministrów lub zdjęcia premiera w plenerze, który codziennie czuje się zobowiązany podzielić się swoimi przemyśleniami o Euro. A przecież nie tylko Tusk jest u władzy.
Lichocka pisze także o spotach ministra rolnictwa:
W przerwach meczów minister rolnictwa za ciężkie (ale podatników) pieniądze lansuje się osobiście w reklamówce resortu, konferencje prasowe dzień po dniu uruchomiła minister Mucha, ale i swoją konferencję ma też Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Zmonopolizowanie mediów elektronicznych przez władzę sprawia, że lansujący się panowie i panie nie zauważyli, iż przekraczają granice obciachu. W niektórych wypadkach skutek jest odwrotny do zamierzonego – zapewne jedną z ostatnich rzeczy, jaką Polacy chcą oglądać podczas Euro, to minister Sawicki między reklamówkami o depilacji. Ostrożnie więc włączajmy telewizory – monopol medialny władzy sprawia, że nie ma granic i nikt tych natrętów nie powstrzyma.