Ktokolwiek myślał, że polityka na szczeblu samorządowym jest nudna, powinien pojechać do Słupska. Tam garstka radnych - wiedziona zapewne przykładem Elbląga i Warszawy - doprowadziła do referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta, weterana PZPR (a obecnie SLD) Macieja Kobylińskiego. Biedni radni nie wiedzieli najwyraźniej, z kim zadzierają, bo Kobyliński jest jak ostatni sprawiedliwy, jak Mariusz Max Kolonko, który "mówi jak jest". Dlatego w odpowiedzi na inicjatywę radnych prezydent Kobyliński wyjawił na łamach miejskiej strony internetowej całą prawdę. Prawdę taką, że wszyscy jego przeciwnicy są frajerami i nieudacznikami. Błyskotliwa tyrada prezydenta zaczyna się następująco:
No i stało się. Upartyjnionych bez miary lub zatwardziałych w swych kompleksach i pełnych nienawiści, a także powodowanych strachem szesnaścioro Pań i Panów Radnych podjęło decyzję o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania mnie przed upływem kadencji.
Ręce opadają! Bo któż to Ci Radni?
Po czym Kobyliński przystępuje do krótkiej charakterystyki każdego z nich.
Dwie panie zawiedzione w swych zamiarach politycznych i pałające żądzą odwetu za przegrane wybory prezydenckie. Jedna zarzucająca mi nieprawdziwe działania w latach osiemdziesiątych zapominała o swoich amoralnych zachowaniach w latach siedemdziesiątych. Druga winna oddać zarówno mandat radnej jak i pieniądze, które wyprowadziła ze spółki Nord Express. Trzech panów: przewodniczący Zdzisław Sołowin, wiceprzewodniczący Robert Kujawski i Tadeusz Bobrowski. Czyli niezbyt lotny emerytowany strażak o niechlubnej przeszłości, młody niespełniony prawnik (też dwukrotnie przegrany w wyborach prezydenckich), czy też technik ekonomista rozpamiętujący rzekome krzywdy, jakie go spotkały za doprowadzenie do ruiny firm.