Nowa ekspertyza – dlaczego dopiero teraz

Wyciek nowych stenogramów w środku kampanii wyborczej rzuca cień na całe śledztwo smoleńskie i każe znów postawić pytanie o apolityczność prokuratury.

Aktualizacja: 07.04.2015 22:09 Publikacja: 07.04.2015 21:46

Marek Domagalski

Marek Domagalski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Dobra strona pojawienia się nowych dowodów w śledztwie smoleńskim, jak zresztą każdym innym, jest taka, że być może przybliżają do prawdy. Złą stronę wyraża pytanie: dlaczego pojawiają się dopiero teraz?

Co więcej, jeśli przeciek pojawia na miesiąc przed wyborami prezydenckimi, to rodzi obawy, że to najważniejsze śledztwo w Polsce ostatnich lat staje się elementem politycznych, wręcz wyborczych, rozgrywek.

Jeśli to prawda, że opublikowane we wtorek przez Radio RMF FM fragmenty najnowszej opinii biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie prezydenckiego tupolewa, wykonano na zlecenie prokuratury, to będzie ona musiała je uwzględnić wśród dowodów. Tu organ procesowy – teraz prokuratura, a gdyby sprawa trafiła do sądu – sąd, ma duże pole manewru.

Jeżeli bowiem dotychczasowe opinie (a sporządził je wcześniej Instytut im. Sehna oraz Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji) są niepełne lub niejasne albo gdy zachodzą sprzeczności między nimi, można powołać innych biegłych (art. 201 kodeksu postępowania karnego). To wręcz obowiązek organu procesowego, zwłaszcza gdy pojawiają się nowe możliwości techniczne. Ostatecznie to organ procesowy decyduje, której opinii dać wiarę.

Wielość ekspertyz w sprawie to zatem rzecz raczej normalna. Pytanie, jakie się rodzi, to: dlaczego nowa ekspertyza pojawia się dopiero po pięciu latach od katastrofy i pięciu latach śledztwa? I dlaczego biegli ponownie skopiowali zapisy czarnej skrzynki (w Moskwie) dopiero w lutym 2014 r.?

Kolejne pytania: kiedy prokuratura wykryła błędy w dotychczasowych ekspertyzach i zdała sobie sprawę, że jest możliwość ich poprawienia? To, że dokładniejszy odczyt może dać lepsze wyniki, wie każdy, dlaczego prokuraturze zajęło to więc tak dużo czasu?

Co zaś do prac tzw. komisji Millera, która ogłosiła raport półtora roku po katastrofie, to zgodnie ze znowelizowanym 27 kwietnia 2010 r. rozporządzeniem ministra obrony narodowej w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego kompetencję do zadecydowania o ewentualnym wznowieniu badania i zmianie orzeczenia komisji ma premier – gdy wyjdą na jaw nowe okoliczności lub dowody istotne dla sprawy.

Jest wreszcie kwestia przecieku oraz manipulacji danymi ze śledztwa. Tu należałoby zbadać całą historię tej ekspertyzy, poczynając od biegłych, którzy ją przygotowali, a kończąc na prokuraturze wojskowej. To sprawa dla prokuratora Andrzeja Seremeta.

Związek przecieku z wyborami jest aż nadto widoczny. Stawia to po raz kolejny pod znakiem zapytania realną apolityczność prokuratury. Niestety, te polityczne obawy rzucają cień na samo śledztwo. Jednak ustalenie prawdy jest najważniejsze.

Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne