Emerytury kłopotem Andrzeja Dudy

To najważniejsza politycznie decyzja w krótkiej kadencji prezydenta: co zrobi z partyjną licytacją na referenda.

Aktualizacja: 20.08.2015 12:51 Publikacja: 19.08.2015 21:54

Partia Jarosława Kaczyńskiego jest w trudnej sytuacji, bo wrześniowe referendum dotyczy głównie kwes

Partia Jarosława Kaczyńskiego jest w trudnej sytuacji, bo wrześniowe referendum dotyczy głównie kwestii, w których PiS ma inne zdanie niż większość Polaków. Z tych samych powodów partia Ewy Kopacz nie chce dodatkowych pytań: o emerytury i sześciolatki

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Prezydent we wtorek spotkał się z autorami wniosku o rozszerzenie referendum o kolejne pytania. Chodzi o te kwestie, co do których w obecnej kadencji Sejmu zgłoszone zostały obywatelskie wnioski referendalne, ale Platforma je odrzuciła: powrót do wieku emerytalnego sprzed reformy, zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków oraz konstytucyjny zakaz prywatyzacji Lasów Państwowych. Teraz PiS wspierany przez „Solidarność" wziął te kwestie na sztandary i proponuje dopisanie ich do wrześniowego referendum.

Andrzej Duda zapowiedział, że w tym tygodniu ogłosi swoją decyzję w tej sprawie. Prawnicy – jak to w przypadku polskiej konstytucji – zgodni nie są. Jedni uważają, że prezydent nie może dopisać pytań do już zarządzonego przez jego poprzednika głosowania. Inni twierdzą, że może, choć zastrzegają, że tę decyzję musi zatwierdzić Senat. To właściwie wyklucza dopisanie pytań do najbliższego referendum, bo senatorowie mają wakacje.

Ponieważ referendum jest niebywale upolitycznione – bo stanowi preludium do wyborów – decyzja głowy państwa będzie miała ogromne konsekwencje polityczne. PiS oczekuje, że jego prezydent mimo wszystko podda nowe kwestie pod głosowanie. Szef „Solidarności" Piotr Duda podpowiada, że można byłoby rozpisać drugie referendum wraz z wyborami parlamentarnymi.

PiS jest w trudnej sytuacji. Wrześniowe referendum jest dla tej partii wyjątkowo niezręczne, bo w większości dotyczy kwestii, w których PiS ma inne zdanie niż większość Polaków. Partia Jarosława Kaczyńskiego opowiada się przeciw jednomandatowym okręgom wyborczym oraz za finansowaniem partii politycznych z budżetu. Dopisanie pytań czy też kolejne referendum dotyczące nośnych społecznie kwestii, takich jak emerytury – w tej kwestii to Platforma ma inne zdanie niż większość Polaków – ułatwiłoby PiS kampanię wyborczą.

Ale i Platforma ma problem z referendum. Mogłaby wezwać do głosowania 3 x tak. Wszak popiera okręgi jednomandatowe, wprowadziła je nawet w wyborach do Senatu. Jest za ograniczeniem finansowania partii z budżetu, przycięła te wydatki o połowę w poprzedniej kadencji. A trzecią kwestię – rozpatrywania wątpliwości w prawie podatkowym na korzyść podatnika – już nawet wpisała do ordynacji podatkowej.

Premier Ewa Kopacz atakuje Pawła Kukiza, którego kampania prezydencka przyczyniła się do rozpisania referendum, zarzucając mu, że za słabo promuje głosowanie wśród Polaków. Ale tak naprawdę sama nie chce brać odpowiedzialności za referendum.

– Radziłem pani premier, żeby w pełni zaangażowała siebie i partię w referendum, czyniąc z tego rodzaj plebiscytu, który postawi w trudnej sytuacji PiS i odbierze paliwo Kukizowi. Ale ona obawia się, że frekwencja będzie niska i Platforma stanie się twarzą porażki – opowiada wysokiej rangi przedstawiciel PO.

Jeśli prezydent Duda zdecyduje się dopisać dodatkowe pytania do referendum (co jest mało prawdopodobne) albo zorganizować dodatkowe głosowanie (to wariant bardziej realny), Platforma znajdzie się w podwójnie kłopotliwej sytuacji. W każdym przypadku bowiem zgodę na pomysł prezydenta będzie musiał wyrazić Senat, w którym partia Kopacz samodzielnie dominuje.

A Platforma nie chce nowych pytań w referendum. Chodzi zwłaszcza o emerytury oraz sześciolatki (bo ta reforma właśnie od 1 września się kończy, jako że do szkół po raz pierwszy pójdzie cały rocznik dzieci – urodzonych w 2009 r.). Gdyby PO zatrzymała referendalne plany w Senacie, naraziłaby się na zarzut oderwania od obywateli, wyjątkowo ostatnio nośny.

Ale w sprawie emerytur sam prezydent także ma problem. W kampanii wyborczej Andrzej Duda mówił tak jak PiS – o przywróceniu poprzedniego wieku emerytalnego, czyli 65 lat dla mężczyzn oraz 60 lat dla kobiet. Jednak po wyborach zmienił zdanie. Dziś wspomina o „obniżeniu" wieku emerytalnego. Jaka jest różnica? Fundamentalna. Otóż według nieoficjalnych informacji prezydent skłania się ku rozwiązaniu, w którym emeryturę można byłoby uzyskać po 40 latach pracy. To rzeczywiście dla części pracujących oznacza wiek emerytalny niższy niż 67 lat. Ale nie dla wszystkich.

Paradoksalne jest to, że taki projekt lansował w ostatnich miesiącach prezydentury Bronisław Komorowski, a popierało go m.in. PSL.

Problem polega na tym, że referendalne pytanie o emerytury, które PiS wysłał do Dudy, tej wolty prezydenta nie bierze pod uwagę. – Kaczyński nie chce słyszeć o rezygnacji z wieku emerytalnego 65/60 – mówi nam polityk bliski prezydentowi oraz prezesowi PiS.

Kluczowe więc będzie to, czy Duda ulegnie presji swej partii w sprawie rozszerzenia referendum i – a może przede wszystkim – w sprawie wieku emerytalnego.

Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Roch Zygmunt: Donald Tusk nigdy nie miał „patentu na populizm”
Publicystyka
Jarosław Kuisz: Czy sny o liberalnej demokracji ostatecznie się rozwieją?
Publicystyka
Jan Zielonka: Co po wyborach może zrobić rząd Donalda Tuska? Bardzo wiele
Publicystyka
Wybory prezydenckie w Polsce 2025: Nie przegrała Polska liberalna ani nie wygrała Polska konserwatywna
Publicystyka
Przemysław Prekiel: Do przyjaciół z Lewicy, którzy stracili to, co najcenniejsze