Aż tak podstawowe decyzje należy podejmować z rozwagą, w spokoju, z jak najpełniejszą wiedzą o tym, kogo i dlaczego wybieramy. Tak powinni postępować świadomi swoich praw i dobrze poinformowani obywatele, tak powinna funkcjonować demokracja i w takim kierunku się rozwijać.
A jak jest? Wściekłość połajanek i wzajemnych ataków przed telewizyjnymi kamerami. Nie jest ważne, kto powie mądrzej, ważne jest, kto głośniej, ostrzej, a na koniec przekrzyczy konkurentów, nie dopuści ich do głosu. Hejterska nienawiść w internecie, gdzie nareszcie jestem anonimowy, mogę więc bezkarnie – na oczach publiki – wydalić nagromadzoną złość. Obiecanki bez umiaru i żenady. Gruszki wyrosną na każdej wierzbie, bo tak chcemy ja i moja partia. A wstyd? Cóż za staroświeckie uczucie... Niech się wstydzą ci, którzy będą mniej skuteczni, bo przegrają. Władza wtedy będzie nasza i oni mogą sobie wsadzić (nie powiem gdzie) swoje żałosne pretensje. Stąd – w miarę zbliżania się wyborczej niedzieli – coraz bardziej paniczne spoty i kontrspoty, których redaktorem jest już tylko strach. Strach rządzących, że stracą swoje miękkie fotele. Strach opozycji, że nie powiedzie się kolejna próba odzyskania władzy i budowana z takim trudem partia okaże się tandetnym domkiem z kart, sfrustrowanym działaczom zaś ziści się koszmar życia w realnym świecie poza sejmową salą. Wrzask i strach, które zastępują brak argumentów. I jeszcze ślina wzajemnych plwocin. Przez medialny jazgot nie przebije się głos rozumu, bo tylko niektórzy wiedzą, że zawsze przemawia on szeptem, nigdy nie pokrzykuje. Wrzeszczy tylko demagogia, bo głupota święcie wierzy, że siła głosu rekompensuje słabość myśli.
Taka jest atmosfera zbliżającej się elekcji. Takie jest miejsce na nasz obywatelski namysł, na naszą rozumną decyzję. Czy ogłuszeni medialnym jazgotem zdołamy wybrać to, czego rzeczywiście pragniemy? Odróżnić potwarz od przewidującego ostrzeżenia, slogany od programu, błyskotki od wartości? Wątpię. Tak degeneruje się demokracja. Ale może jednak okażemy się mądrzejsi. Przynajmniej w takiej części, która znacząco wpłynie na nieuchronny wynik.
Największą wadą „najlepszego z kiepskich ustrojów" (jak mawiał niegdyś pewien mąż stanu) jest nuda. Bo demokracja jest żmudna i mało zajmująca, jeśli porównać ją ze sloganami tych, który zawsze wiedzą lepiej. Gorzej: wszelki rozum jest nudny, bo zawsze powiada „tak, ale...". Czy potrafimy to pojąć? Nie tylko z okazji wyborów.